Jak się uczyć regularnie

Proste zadanie może wcale nie być takie proste

 
Każda szanująca się osoba mająca bzika na punkcie produktywności i zarządzania czasem wie, że jedną z technik wprowadzania nowego nawyku do życia codziennego jest zminimalizowanie kłopotów, z jakimi możemy się spotkać przed rozpoczęciem pożądanej czynności. Jeśli więc chcemy zacząć rano biegać, wieczorem powinniśmy przygotować sobie strój i buty. Jeżeli uznaliśmy, że jesteśmy w stanie wygospodarować rano dodatkowe 15 minut na naukę języka obcego, gdy przyjdzie do powtarzania słówek i gramatyki, książka powinna leżeć gotowa do użycia. Oczywiście mogę mówić tylko w swoim imieniu, jednak będąc kimś, kto regularnie ćwiczy i stara się w miarę możliwości zwiększać zakres swojej wiedzy językowej, mogę powiedzieć – powyższa technika to za mało.
 
Nawyk nie wyskoczy jak diabeł z pudełka
 
Często o tym wspominam – mózg człowieka uwielbia przyzwyczajenia. Pozwalają mu one zminimalizować ilość decyzji podejmowanych w ciągu dnia, a co za tym idzie – zaoszczędzić energię. Kiedy więc widzi obraz mu nowy i zupełnie obcy (książkę na biurku czy buty przy łóżku), wymagający dodatkowej decyzji (wykonać czy nie) i wysiłku (aaaa!), niekoniecznie będzie z tego tytułu zadowolony. Najchętniej ograniczyłby się do starych schematów niewymagających dodatkowego wkładu. W końcu połowa naszych codziennych zachowań to wypracowane przez nas (bardziej lub mniej świadomie) rutyny i nawyki. Koniec końców, wszystko co nie jest przyjemne i nie jest elementem dotychczasowego planu działania, ma bardzo małe szanse powodzenia.
Co więc z tymi butami przy łóżku? Całe „śmigło”.
 
Zastąpienie lub przyłączenie
 
Pozostaje pytanie jak oszukać swój własny umysł. Otóż „akuku”, „eureka” i inne adekwatne do tej sytuacji wykrzyknienia – poprzez przyłączenie nowego nawyku do już istniejącego lub zastąpienie starego nowym. Zamiast więc całkowicie odstawiać kofeinę, warto zastanowić się nad piciem rano herbaty, a słuchanie audiobooków przyjdzie o wiele łatwiej, gdy połączymy je z jazdą samochodem w drodze do pracy. Tą samą technikę nie trudno przełożyć na regularną naukę. Wybierając audiobooki szukajmy anglojęzycznych, a 10 minut, które dotąd poświęcaliśmy jedynie na wypicie kawy, można wykorzystać do krótkiego powtórzenia materiału przy pomocy fiszek. Jedno działanie zasugeruje drugie, a mając taki „trigger” (ang. wyzwalacz) mózg dostanie sygnał do działania i będzie stawiał mniejszy opór przed wprowadzeniem nowego nawyku 😉 Reasumując, szukamy jednego już wyrobionego nawyku i traktujemy jako bazę, która doprowadzi do nowego – pożądanego.
 
Rodzaje wyzwalaczy
 
Oczywiście wszyscy mamy różne style życia i każdy z nas musi indywidualnie rozpoznać wzory, jakie pojawiają się w jego codzienności. Wyżej wspomniane przykłady mogą być użyteczne dla jednych, a kompletnie niewykonalne dla innych. Lekarz pracujący na zmiany w szpitalu nie będzie dysponował takim samym harmonogramem, co student administracji. Dla pierwszego „trigerrem”, jeśli spędza on regularnie czas za kierownicą, mogą być korki i powtarzanie wyrażeń na kartkach przyklejonych do schowka nad głową. Student z kolei mógłby rozważyć położenie zestawu fiszek obok opakowania płatków śniadaniowych, po które sięga rano. Dla mnie jest to akurat zmywanie naczyń i szafka w kuchni, na której przykleiłam karteczki ze słówkami. Koniec końców, jest to sprawa bardzo indywidualna, choć warto mieć na uwadze, że do najlepszych „wyzwalaczy” najczęściej należą:regularnie  odwiedzane miejsca (np. samochód, stół w kuchni, lustro w łazience, szafka w kuchni), konkretne pory dnia (np. rano zaraz po przebudzeniu) lub wykonywane regularnie inne czynności (kawa, śniadanie, jazda samochodem, spacer, mycie zębów).
 
LEKCJA: Nowe nawyki najłatwiej wyrabiać przyłączając je do starszych, lub zamieniają jedne na drugie. W momencie, gdy potraktujemy stary nawyk jako „wyzwalacz” (ang. trigger), wyrobienie drugiego stanie się o wiele prostsze, ponieważ nie będziemy wprowadzać nowego wzoru do naszej codzienności, a jedynie odrobinę wzbogacimy ten wcześniej utarty.