Dlaczego nauka angielskiego z samej aplikacji zawodzi

Video 🙂

 

 

Nie spotkałam jeszcze ani jednej osoby, która stwierdziłaby, że nauka języka angielskiego z aplikacji wystarcza jej w 100% do tego, aby poszerzać swoje kompetencje językowe. Możemy dzięki nim spożytkować czas stojąc w kolejce i utrwalić niektóre słówka, nie słyszałam jednak, żeby ktoś opanował przy pomocy apki cały język (–> choć jeśli znacie taki przypadek, to chętnie poczytam o tym w komentarzach 🙂 ).

I, żeby nie było niejasności, uważam wykorzystywanie dostępnych na telefonie źródeł za bardzo dobry pomysł.Nie sądzę jednak, żeby ograniczenie się tylko do tej formy nauki było wystarczające. I choć jestem zwolenniczką minimalizowania ilości materiałów, z których korzystamy (przynajmniej na początku), to jednak to jedno źródło wydaje się niewystarczające, co najmniej z kilku powodów.

 

PRZEWIDYWALNOŚĆ

My, ludzie, sami nie wiemy czego chcemy. Z jednej strony potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa i stabilnych elementów, a z drugiej przygody i miłych niespodzianek. 😀 Wzory są niezbędne do zwalczenia chaosu, jednak trzymanie się stale tych samych utartych schematów może doprowadzić do nudy. I tak dochodzimy do sedna – NUDA. Aplikacje z natury wymaga od programistów szkieletu, do którego dopasują materiał. Zwykle jest to zestaw konkretnych ćwiczeń, np. uzupełnianie luk literami lub słowami, dopasowywanie tłumaczenia, łączenie, itp.

Niestety, choć materiał się zmienia, to typ zadań zwykle nie. I trudno winić tu twórców, ponieważ każdy software ma ograniczenia i zaprojektowanie całego kursu (bo taka aplikacja pod pewnymi względami jest kompletnym kursem) wymaga jakiejś formy repety. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że mózg z czasem się nudzi.

 

NIE MÓWIMY

No, ok – czasem powtarzamy słówka. Jednak łopatologiczne odtwarzanie dźwięków nie uczy nas formowania wypowiedzi. Oczywiście przyswojenie kilkudziesięciu zdań zawierających zapytanie o wolny pokój hotelowy czy cenę suweniru wystarczy do wyjazdu na wakacje. Nie powinniśmy się jednak łudzić, że jest to droga do płynności i ucząc się wyłącznie z ekranu swojej komórki przy najbliższej rozmowie nie da nam się we znaki bariera językowa.

Reasumując – brak produkcji żywego języka.

 

APLIKACJA NIE WYJAŚNI…

Jednym z najlepszych sposobów na nauczenie się nowego zagadnienia jest pytanie siebie (i lektora) czy może ono zostać wykorzystane w sytuacji XYZ. Nadajemy kontekst słowom i wyrażeniom, sprawdzamy, eksperymentujemy, testujemy. A to, co powstało w naszym umyśle, o wiele łatwiej zapamiętać, aniżeli informację, która została mu podana na tacy. Jeżeli kursant pyta mnie czy może użyć słowa w sytuacji „takiej a takiej”, to mam 90% przekonania, że informacja się zakorzeniła. 😉 A tu się ni da.

 

… I NIE ZAŻARTUJE

Do nauki potrzebujemy emocji. Oczywiście nie jest to absolutnie konieczne, inaczej wszyscy opuścilibyśmy mury szkoły nie znając alfabetu. 😛 Im jednak jesteśmy starsi, tym większej potrzebujemy zachęty do nauki.I nie chodzi tylko o fizyczną korzyść (awans, zmiana pracy, wycieczki, itp.). Potrzebujemy pozytywnych skojarzeń z samym procesem nauki. W przeciwnym razie będziemy go łączyć wyłącznie z pracą, a tej w życiu codziennym mamy aż nadto.

Umysł najlepiej przyswaja, gdy jest zrelaksowany i pogodny. Filozofia jest prosta: endorfinki (hormony szczęścia) sprzyjają nauce, kortyzol (hormon stresu) blokuje części mózgu odpowiedzialne za logiczne rozumowanie). Reasumując, im śmieszniej, tym lepiej. Z żalem stwierdzam, że nigdy nie widziałam, żeby ktoś suszył zęby do swojego telefonu, gdy uczy się słówek. 😛 SMSy się nie liczą. 😛

 

NIE PRZYŁĄCZA NOWEJ INFORMACJI DO STAREJ

 

I tu gwoli wyjaśnienia: nauka u osoby dorosłej przypomina budowanie łańcucha na choinkę. 😉 Żeby zakorzenić nową informację, musimy ją w jakiś sposób przytwierdzić do starej. Szukanie jakiegoś luźnego zagadnienia w mózgu gąszczu informacji bez takiego „zakotwiczenia”najczęściej skutkuje szybkim zapominaniem.

Z tego też względu kocham zabawne skojarzenia – pomagają mi połączyć coś, czego nie wiem, z tym, co jest mi już znane. Niestety, regularne powtórki, to bardzo często za mało i potrzebujemy jakichś śmiesznych asocjacji, a tego akurat w aplikacjach zasadniczo brak.

 

JEST DARMOWA I OGÓLNODOSTĘPNA

Dobrze przeczytaliście. 😛 Na pewnym polu to wada. To ja może na przykładzie wytłumaczę. 😉

Dlaczego tak wiele osób, gdy chcą zrealizować noworoczne postanowienie zrzucenia nadwagi, decyduje się na karnet w siłowni? Przecież równie dobrze mogą zacząć chodzić na spaceru lub ćwiczyć w domu – filmików na YouTube z ćwiczeniami jest aż nadto.

Ponieważ jest to forma finansowego zobowiązania. Mamy nadzieję, że w chwilach, gdy będziemy przegrywać z własnym lenistwem, z domu wypchnie nas myśl, że „przecież zapłaciliśmy”. Tak już jest, że bardziej szanujemy i cenimy to, co wymaga od nas większego wkładu (kasy, czasu czy energii).

Zrezygnowanie z nauki jest o wiele prostsze, gdy porzucamy darmowe źródła. I tak przecież „nic przy tym nie tracimy”.