Jedna mała rzecz, która może przesądzić o Twoim rozwoju

***

 

– Oooo, nie, nie, nie, nie, nie! WRACAJ TU!

Łapię dziewczynę za rąbek rękawa i siłą przyciągam z powrotem na parkiet.

– Nie zrobię tego! – przez chwilę próbuje się jeszcze wyrwać.
– Zrobisz! Żadne z nas nie ogarnęło tego z marszu, ćwiczyliśmy przez wiele zajęć zanim opanowaliśmy całość. Ty też to ogarniesz. Jeszcze raz, krok po kroku. Stań bezpośrednio za mną, powtórzymy całą sekwencję w zwolnionym tempie. I… raz i dwa i trzy i cztery… i… raz i dwa i trzy i cztery… i…

– I co?! Mówiłam!!! Nie zrobię tego! Wystarczy, mam dość!

Znowu łapię drobną brunetkę i przyciągam na to samo miejsce.

– Wracaj tu!!!
– Nie wiem, jestem na to za głupia!

Patrzę na nią czymś, co przypomina, jestem pewna, spojrzenie bazyliszka.

– Nie puszczę Cię z tej sali, dopóki nie opanujesz tej choreografii. Zejście z parkietu nie jest opcją, rozumiemy się? Jeszcze raz.

 

 

***

 

– Ale czy Wy tego nie rozumiecie?! Jestem na to ZA TĘPA!

Ups. Z wszystkich rzeczy, jakie mogła powiedzieć, wybrała najgorszą. Z drugiego końca wąskiej sali wpatrują się we mnie piwne oczy hojnie przyprószone wokół piegami. Młoda kobieta, koło trzydziestki, płomieniste włosy, szczupła buzia. Biorę głęboki wdech, żeby uciszyć szum w uszach. Nie pamiętam ile razy w życiu usłyszałam, że „ktoś mi zazdrościł, bo miałam talent do języków”.

Talent jak cholera. Z trzeciej klasy liceum nie pamiętam NIC poza szkołą, korepetycjami, książkami i ryciem na blachę. Bardzo ładnie się ten talent objawił – zarwanymi nocami i brakiem jakichkolwiek rozrywek na rzecz zdanej matury.

– Ok… Pozwól więc, że Cię o coś spytam. Widzicie się ze mną raz w tygodniu przez 1,5 h. Jak dużo czasu spędzasz na powtarzaniu materiału poza zajęciami?
– Yyy… no wcale.

Unoszę brwi i zaciskam zęby. Oddychaj, oddychaj…

 

 

***

 

– Tak jakby nie mam zadania. No… bo nie było czasu! To był cholernie ciężki tydzień.

– Rozumiem…

Siedzący naprzeciw mnie mężczyzna czeka na moją dalszą reakcję. Jednak nauczyłam się już jakiś czas temu, że najczęściej chwila ciszy potrafi zdziałać więcej, niż 10-minutowy wykład.

Wiercenie się na krześle. I więcej wiercenia.

– Czy nie wspominał Pan przed chwilą, że spędził wczoraj 2 godziny przed telewizorem…? No, cóż. Każdy ma swoje priorytety.

Zawieszam na chwilę głos.

– Mówiłam już Panu dlaczego zdecydowałam się pracować w swojej działalności przede wszystkim z dorosłymi? Dzięki temu moja praca ma sztywne ramy. Po tym jak już wykonam swoją pracę, to jest wytłumaczę, przekażę materiały, pokażę JAK się z nich uczyć, moja rola się kończy. Od tego momentu to WY, kursanci, bierzecie pełną odpowiedzialność za efekty.

 

 

***

 

Słyszeliście o Bernardzie Weinerze? Ja też nie, w każdym razie aż do wczoraj. Wymyślił on coś, co nazywamy w psychologii „attribution theory”, czyli teorią atrybucji, a dotyczy ona tego, w jaki sposób człowiek stara się doszukiwać związków przyczynowo-skutkowych w otaczającym go świecie oraz we własnym zachowaniu.

Jak to się ma do wyników nauki języka? Już tłumaczę.

Otóż Carol Dweck, profesor z Uniwersytetu Stanford, o której odkryciach pisałam także TUTAJ, w swoich badaniach koncentrowała się na tym, jak ogromny wpływ na efekty pracy ma nasz „mindset”, tj. punkt widzenia, czy też, jak kto woli, nasze założenia.

Tym razem zbadała jak wypadną w badaniach uczniowie, którzy przejdą tzw. attribution retraining, tzn. którzy zostaną reedukowani w zakresie identyfikowania przyczyny sukcesu czy porażki w nauce.

Brzmi poważnie, to może po ludzku: jeżeli uważamy, że wyniki testów są efektem czynników zewnętrznych (pogoda, trudny test, wredny nauczyciel, itp.) – uznajemy siebie za ofiarę, która nie ma innego wyjścia, jak poddać się działaniu wszechświata.

Co jednak się wydarzy, jeśli zaczniemy zakładać, że ewentualna porażka (niższa ocena, słaba znajomość materiału, itp.) jest bezpośrednim efektem tego, ile pracy i wysiłku włożyliśmy w przyswojenie wiadomości? Co, jeżeli zaczniemy postrzegać swoją PRACĘ (i tylko pracę!) jako GŁÓWNĄ PRZYCZYNĘ, a WYNIKI TESTÓW jako SKUTEK?

Oczywiście możemy całe życie chować się za wymówką braku czasu czy trudnego testu, ale nie muszę chyba mówić, że uczniowie, którzy uznawali swoją pracę za przyczynę, a wyniki za skutek, wypadali O WIELE lepiej (tj. zrobili o wiele większe postępy), niż Ci, którzy zrzucali winę na brak predyspozycji? 😉

 

P.S. Jak zawsze – nie piszę z perspektywy „wszechwiedzącej” – ja też popełniam ten błąd! I choć staram się brać pełną odpowiedzialność za wszystko, czego się czepię 😛 , to nie zawsze mi to wychodzi. 😉

 

 

 

 

 

 

Jak się uczyć nowych słówek przez YouTube

Dziś wpis będzie bardzo techniczny, dla niektórych pewne elementy mogą się wydać banalne i oczywiste, jednak podchodzę do sprawy tak, jakby mnie czytał całkowity laik komputerowo-internetowy. Tak na wszelki wypadek, żeby nikt się nie pogubił 😉

I jeszcze jedno.

Dlaczego tylko słówek? Ano dlatego, że nauka nauce nie równa. Tak, jak inaczej przygotowujemy się do sprawdzianów opisowych czy ABCD, tak i tu musimy różnicować i dostosowywać swoje metody w zależności od pożądanych rezultatów.

 

Czy chcesz poszerzyć zakres słownictwa?

Poprawić wymowę?

Podnieść poziom rozumienia ze słuchu?

Nauczyć się akcentu?

Doskonalić „spelling”, tj. nauczyć się pisać?

Poprawić komunikację?

Upłynnić swoje wypowiedzi przez często powtarzające się sztywne wyrażenia?

Czy może po prostu zgłębić konkretny temat, ale w języku angielskim?

 

Te elementy języka siłą rzeczy się przenikają, jednak to od nas zależy na co nałożymy nacisk.

 

Czy nie można tak wszystkiego na raz? No, nie bardzo. Ponieważ, choć ludzki mózg jest niesamowitym narzędziem, to jednak takim, które potrafi się w pełni koncentrować tylko na jednym nowym procesie. ALE NIE LĘKAJCIE SIĘ! ;P  Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wykorzystywać to samo źródło wielokrotnie, a w różnych celach, a bloga zamykać nie zamierzam, więc na pewno wrócimy do tematu. 😉

Poniższy opis to wersja „FULL WYPAS” dla bardzo ambitnych. Dla tych, którzy chcą wersję minimum – nie drukujecie napisów i robicie wybiórcze notatki z video. 🙂

 

POSZERZENIE SŁOWNICTWA

 

0) Dobrze dobierz źródło!

Tj. nie youtuberów z kluskami w ustach, a raczej celując w native speakerów w przyzwoitą dykcją (oraz dobrymi napisami, nie automatycznie generowanymi).

Mogę polecić:

College Info Geek, USA  – efektywna nauka i produktywność, Tom mówi szybko, ale wyraźnie),

Study with Jess, Australia – efektywna nauka, produktywność, materiały do nauki, robienie notatek, itp. Dla mnie odrobinę przesłodzone, ale merytorycznie przyzwoite. Dobre napisy.

Marie Forleo, USA – rozwój osobisty, produktywność, biznes.

 

W bonusie, spoza tematyki „personal development” i efektywnej nauki:

– Pat Flynn, USA – biznes online.

– Lewis Howes, USA – rozwój osobisty.

– Doctor Mike, USA – zdrowie.

 

1) Jeśli to nie jest oczywiste – WŁĄCZ ANGIELSKIE NAPISY!

Subtitles! ANGIELSKIE, MÓWIĘ! :p  Polskie tłumaczenie sprawia tylko, że zamiast koncentrować się na nowym słownictwie, uwaga wędruje w stronę przekazu z filmiku (nie wspominając o tym, że to głównie słuchanie). Odpalając anglojęzyczne napisy w tym samym czasie czytamy i słuchamy, a to jedna z najlepszych możliwych metod nauki. Wiem z własnego doświadczenia, że jeżeli mam możliwość połączenia tych dwóch kanałów, to moje szanse na przyswojenie nowego słówka są o wiele większe.

 

2) Jeśli to konieczne, (bez poczucia winy!) ZMNIEJSZ PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA.

W prawym dolnym rogu video jest takie zębate koło, po kliknięciu którego wyświetli nam się m.in. SZYBKOŚĆ. 😉

Często spotykam się z oporami do tego 'triku’ ze strony kursantów. Uważają, że nie ma on sensu, ponieważ całe życie nie będą przecież mogli dostosowywać sobie cudzych wypowiedzi do siebie. Ok, zgoda, ale naukę chodzenia zaczynaliśmy od pierwszych kroków, a potem marszu, a nie sprintu (sztampowy przykład, wiem, ale dobrze odzwierciedla, co mam na myśli).

Trzeba sobie uświadomić, że nie tylko próbujemy zrozumieć o czym mowa w filmiku, ale jeszcze chcemy to zrobić w nowym dla mózgu „kodzie”. Spokojnie, krok po kroku. Odrobina wyrozumiałości dla własnych szarych komórek. 😉

 

 

OPCJONALNY PODPUNKT DLA AMBITNYCH

3) Ściągnij i wydrukuj napisy.

Np. dzięki  –> TEJ STRONIE

Wklejamy link interesującego nas video, wciskamy ENTER, scrollujemy odrobinę w dół i zatrzymujemy się na części podpisanej SUBTITLES. Klikamy niebieski guzik i gotowe. 😉

 

4) TŁUMACZ SŁOWNICTWO (na bieżąco, podczas pierwszego oglądania)

Niektórzy woleliby spisać wszystkie nieznane im słówka podczas oglądania, a dopiero potem hurtowo je przetłumaczyć. Jest jednak z tym pewien problem (zwłaszcza jeśli nie wydrukowaliśmy skryptu z napisami). Tracimy kontekst. Jeśli więc weźmiemy się za tłumaczenie dłuższą chwilę po tym, jak skończyliśmy oglądać, mózg może nie skojarzyć interesującej nas części i w efekcie nauczymy się zupełnie innego tłumaczenia.

Co więc robić? Czytać i „oglądać” video równocześnie, wciskać pauzę, gdy natrafimy na coś nowego i robić notatki (na wydrukowanym skrypcie/w zeszycie/na kartce).

 

5) UCZ SIĘ SŁÓWEK (NIEZALEŻNIE OD VIDEO).

Metod Ci u nas pod dostatkiem. Mnemotechniki, fiszki, spidergramy, rozwieszone w domu karteczki samoprzylepne, nagrywanie słówek na telefon i ich późniejsze odtwarzanie, itp., itd. Ważne, żeby przyswajać nowe słownictwo zarówno w kontekście (czytając ściągnięte napisy i budując własne zdania), jak i bez – na wyrywki.

 

6) OBEJRZYJ VIDEO PO PRZYSWOJENIU NOWEGO SŁOWNICTWA.

Usiądź wygodnie i wciśnij jeszcze raz „PLAY”, a następnie ciesz się efektami swojej pracy. 🙂 To najprzyjemniejszy moment procesu – gdy zauważamy, że rozumiemy więcej, niż przy pierwszym podejściu.

😉

 

10 przykazań efektywnej nauki angielskiego

  1. Nigdy nie ucz się języka, ponieważ „wypada” albo „przyda się”. Pracowałam do tej pory z setkami ludzi i wytrzymują w postanowieniu nauki angielskiego tylko ci, którzy mają dostatecznie silny motyw. 

     

  2. Nauka języka to długi proces. Dokumentuj swoje postępy, ponieważ przyjdzie wiele chwil, w których pomyślisz, że „nie widzisz różnicy”. Zdane testy i listy przyswojonych słówek będą potrzebne, by Cię wyprowadzić z błędu. 

     

  3. Zapomnij o polskiej gramatyce. O ile od czasu do czasu pewne porównania nie zabolą (ja np. tłumaczę kursantom, że w liczbach „-teen” to nasze „-naście”), to oba języki działają na zupełnie innych zadaniach. Podejdź do zadania z otwartym umysłem.
     

     

  4. Zapomnij o pytaniu „dlaczego”. Język nie ma nic wspólnego z logicznym rozumowaniem. W jednych czasach wracamy do formy podstawowej, w innych nie. W tym mamy jednego operatora, w tamtym dwóch. Angielski to zbiór zasad, które opanowujemy, aby przekazać informacje. Układ ścian, między którymi się poruszamy. Nie ciąg przyczynowo-skutkowy. 

     

  5.  Nie bój się powtórzeń. O ile w polskim mówienie „kiedy ja dzwoniłam do swojej mamy, ja zbiłam szklankę” wydaje się absurdalne, o tyle w angielskim jest konieczne. Jak już ustaliłyśmy – porównywanie języków leci przez okno. 

     

  6. Prostota. Krótkie i klarowne zdania, które przekazują informacje SĄ OK! Rzucanie się na głęboką wodę i budowanie wyszukanych struktur, gdy mamy problemy z prostą konwersacją, nie ma najmniejszego sensu. Marzysz o płynności? SUPER! Mówienie w obcym języku daje ogromną satysfakcję. Niestety, dopiero wtedy, gdy mamy przekonanie, że mówimy poprawnie 😉 

     

  7. Ćwicz mówienie na głos, nawet gdy mówisz tylko do siebie, a następnie się nagrywaj. Człowiek zasadniczo nie czuje się komfortowo ani słuchając własnego głosu, ani używając obcego języka. Połączenie obu warto poprzedzić bezstresową praktyką. Nawet jeżeli się przy tym głupio czujemy. Nie da się przeskoczyć od „My name is…” do publicznych przemówień. Coś musi być pomiędzy.  

     

  8. Ucz się przez synonimy i antonimy. Na pewnym etapie uderzamy w barierę i mamy poczucie, że stanęliśmy w miejscu. Wtedy odpalamy pierwszy lepszy słownik synonimów i świadomie używamy nowych zamienników. Wszyscy znają słowo „important”, ale o ile lepiej brzmi „essential” albo „crucial”. 

     

  9. Nie rób przerw w nauce. Umiejętność niewykorzystywana zanika. Jest tak z jazdą samochodem, z lotami szybowcowymi, niegdyś wyrytym fragmentem „Pana Tadeusza” czy z językiem obcym. Nie powtarzasz, zapominasz. 

     

  10. Nigdy nie przestawaj pytać siebie „jak i kiedy mogę tego użyć”. I bądź przy tym SUPER KONKRETNA. Gdy kursant zadaje mi magiczne pytanie „Czy mogę tego użyć tak…?”, wiem, że szybko zrobi duże postępy. Nowa informacja musi zostać przytwierdzona do starej, w przeciwnym razie stanie się takim „wolnym elektronem”, którego nigdy nie użyjemy.

 

Jak się zmotywować do nauki języka

ZACZNIJ OD „DLACZEGO”

 

Jeżeli nie wiesz po co coś robisz, dla własnego dobra, nie powinnaś tego robić wcale. Szkoda energii na czynności, które są tylko wypełniaczem czasu.
W życiu wykonujemy tylko dwa rodzaje zadań:
– te, które MUSIMY wykonywać,
– te, które sprawiają nam przyjemność lub dają satysfakcję.

 

Jak brzmi Twoje „dlaczego”? Podniesienie poczucia własnej wartości? Podwyżka w pracy? Egzamin  na studiach?
Miałam wykładowczynię, która postanowiła sobie kiedyś, że wyjdzie za Brytyjczyka. Udało jej się ;D I taki cel też jest ok, byleby był Twój i skutecznie pchał Cię we właściwą stronę 😉

 

 

STUDYING TRIGGERS
 
Połącz naukę języka z już istniejącym nawykiem. Pierwszą rzeczą, którą robisz rano jest nastawienie wody na kawę? Przyklej karteczki obok czajnika. Albo połóż zestaw fiszek obok pudełka z płatkami śniadaniowymi. Albo ucz się z aplikacji na telefonie za każdym razem, gdy stoisz w kolejce w spożywczym.

 

Pamiętaj tylko, żeby były to połączenia:
– drobne (nie wymagające dużej inwestycji czasu i energii)
– mało kłopotliwe (żebyś nie zdołała się wykręcić)
– MEGA precyzyjne (np. gdy nakładam rano makijaż, słucham audycji radiowej „BBC Better Speaking”)
– bez wyjątków (za KAŻDYM razem gdy nakładam makijaż, żadnych odstępstw)
 

 

 
ZNAJDŹ SWOJEGO BZIKA

 

Wszystkie chwyty dozwolone. Czytanie „Zmierzchu” w oryginale (wcale nie jest taki trudny, serio), oglądanie głupiego serialu z angielskimi napisami (eliminuje poczucie winy, gdy się wciągniesz w trzeci sezon ;)), przesłuchanie całej płyty ulubionego zespołu i oryginalnego teksu po angielsku w tym samym czasie.
Wybierz coś, co już teraz Cię interesuje i przyciąga. Znajdź angielski odpowiednik. Połącz przyjemne z pożytecznych and HAVE FUN 🙂

 

 
 
POPRZECZKA JEDZIE W DÓŁ

 

Pamiętaj, że tak długo, jak spędzasz z językiem 5-10 min dziennie, to już jest wygrana na dany dzień. Podpunkt odhaczony. Jakikolwiek dodatkowy czas to bonus, taki ekstra dodatek. 5 min to 600 sekund. W tyle można przygotować dobrą kawę. Pięć minut, to wszystko. Zrobione? Super, cel na dzień dzisiejszy osiągnięty. 

 

 
 
SOCIAL ACCOUNTABILITY

 

Pochwal się komuś. To nowa moda panująca w moim mieszkaniu. Idę do swojej współlokatorki (lub ona przychodzi do mnie) i mówimy: „SOCIAL ACCOUNTABILITY: DO TERMINU X SKOŃCZĘ PROJEKT Y”. 
Pozwól, żeby ktoś Cię rozliczał z Twoich małych zwycięstw. Jak nawalisz, to będzie wstyd, jeśli zrobisz – zawsze przyjemniej świętować w grupie 😉

 

 
ZABUKUJ BILET

 

Twoją motywacją jest wyjazd za granicę na wakacje? Już teraz zabukuj bilet. Z dużym wyprzedzeniem loty są o wiele tańsze, a limitu czasu nie da się przesunąć. Z jednej strony będziesz podekscytowana wizją wyjazdu, z drugiej zaś cały czas z tyłu głowy będziesz mieć świadomość, że czas ucieka i trzeba się za siebie wziąć. I swój angielski 😉

 

 
ZNAJDŹ SOBIE PENPALA 🙂

 

Czyli np. native speakera języka angielskiego 🙂 Sama regularnie wymieniam wiadomości z dwójką lub trójką „znajomych” ze Stanów i Wielkiej Brytanii 🙂 Stron promujących poznawanie nowych ludzi i wymianę językową nie brakuje 🙂 PenPalWorld.com to jedna opcja, wystarczy jednak wygooglować „penpal” i wyskoczy kilka pozycji 🙂 Rejestrujemy się do dzieła – szlifujemy swój angielski i uczymy się żywego języka 🙂

 

 
10 LAT PÓŹNIEJ
I ostatnie – mała psychologiczna sztuczka. Bardzo prosta, acz jeśli wykonywana regularnie, wyjątkowo skuteczna.
Ty za 10 lat. Jak będzie wyglądało Twoje życie, Twoja praca, podróże, wakacje i samoocena, jeżeli nie dotrzymasz postanowienia regularnej nauki?
Nauka języka to duża inwestycja czasu i energii? Jeśli Ci się nie chce, nie musisz tego robić. 
Pamiętaj tylko, że ten czas i tak upłynie. Od nas zależy gdzie się będziemy znajdować w życiu, gdy to już nastąpi.