WYZWANIE – 30 DNI Z ANGIELSKIM

WYZWANIE! 30 DNI Z ANGIELSKIM ‼️

‼️ OFICJALNIE OGŁASZAM MARZEC MIESIĄCEM POSZERZANIA ANGLISTYCZNYCH HORYZONTÓW ‼️

➡️ 30 dni

➡️ 30 tematów

➡️ 30 filmików

➡️ 30 ćwiczeń

I dużo śmiesznych materiałów dla tych, którzy uczą się najszybciej przez obrazy.

Wszystko oczywiście za FREE!

TUTAJ możecie się zapisać na listę chętnych. Dzięki temu przez cały marzec będziecie dostawać ode mnie każdego dnia linki z filmikami i ćwiczeniami, które pomogą Wam się sprawdzić po obejrzeniu mini lekcji

 

WHO IS UP FOR A CHALLENGE ??? 

Nauka czasów w angielskim dla wzrokowców – KURS

KOCHANI!

 

Nauka czasów w języku angielskim dla wzrokowców doczekała się nowej odsłony! 🙂

Nowy rok, nowy kurs! 😀

A w nim:

– 12 czasów przedstawionych w postaci map myśli (dużo kolorów i jeszcze więcej obrazków ;)),

– system umożliwiający szybki i sprawny wybór czasów w wypowiedziach (żebyście już zawsze wiedzieli kiedy którego użyć ;)),

– szkolenie video oraz ściągawki w formacie pdf kompleksowo opisujące struktury (a w nich masa przykładów),

– ćwiczenia (+ klucz), dzięki którym nabierzecie wprawy. 😉

Jeśli chcecie dostać 10% zniżki na kurs, możecie się zapisać na listę TUTAJ. 😉

Klucz do regularnej nauki angielskiego (i nie porzucania jej)

FORMOWANIE NAWYKÓW

Proces formowania niemal każdego nawyku jest identyczny.

Po jakiejś WSKAZÓWCE (którą może być prawie wszystko, np. pora dnia, osoba czy stan emocjonalny), następuje RUTYNA (np. nawyk), w celu uzyskania NAGRODY (np. również stanu emocjonalnego).

I w ten oto prosty sposób osoba zestresowana (nerwy = wskazówka) sięga po papierosa, zapala go (rutyna), ażeby się uspokoić (nagroda).

Jak więc uformować nowy nawyk? Nagrodzić proces. Wszak do tego dążymy – do poczucia wewnętrznego spokoju po papierosie, do euforii dzięki cukrowi we krwi po ciastku, do chwilowej satysfakcji i uczucia atrakcyjności po zakupie nowej torebki… Tylko, że… nie wszystkie nawyki są długoterminowe. Czym się różnią te niewypały od wieloletnich rutyn?

 

 

CZEGO NIKT CI NIE POWIEDZIAŁ O NAGRODACH

Czego nikt nam powiedział, to fakt, że aby nawyk został uformowany TRWALE, proces musi zostać wynagrodzony OD RAZU.

My, ludzie, mamy się za niesamowicie inteligentne stworzenia, a tak naprawdę nasze umysły potrafią być bardzo głupie. Nie sięgamy po to, co da nam długoterminową satysfakcję. Kierowani hedonizmem, sięgamy po to, co jest szybkie, łatwe i daje przyjemność i to daje ją JUŻ.

Zachowania, które są od razu karane, sprawiają, że ich UNIKAMY. Zachowania, które są z marszu wynagradzane, są POWIELANE.

Uważaj jednak co wybierzesz jako swoją nagrodę.

WSKAZÓWKA: Nagradzaj się po każdym, nawet najmniejszym, kroku przybliżającym Cię do opanowania języka. Nauczyłaś się 5 nowych słówek? Zjedz garść orzechów. Przesłuchałaś 3-minotyw podcast? Idź na krótki spacer. Zrobiłaś jedno zadanie w ćwiczeniach? Posłuchaj ulubionej piosenki. Nie czekaj z nagrodą do końca lekcji. To stanowczo za późno. Small wins, Honey 🙂 Small wins 🙂 Małe zwycięstwa 🙂

 

 

CEL NIE JEST WART FUNTA KŁAKÓW

Ironicznie, małymi kroczkami zbliżamy się do końca roku 2018 i początku 2019. Robisz postanowienia noworoczne? Ja zawsze tworzę taką listę. Przeczytałam więcej książek na temat ustalanie i realizowania celów, aniżeli jestem w stanie zliczyć.

A teraz słyszę, że to wszystko G*** warte. 😀

Ponieważ to nie cele budują nasze osiągnięcia. Wszak wszyscy kandydaci na dane stanowisko chcą dostać pracę. Wszyscy mają jednakowy cel. Wszyscy uczestnicy turnieju karate chcą zdobyć złoty medal, ale tylko jeden z nich ten cel osiąga. Skoro więc nie cele stanowią o wygranej, to klucza trzeba szukać gdzie indziej.

A konkretnie to w SYSTEMACH.

Bo to praktyka… to rutyna… to SYSTEMY różnią kandydatów. To NIENARUSZALNE standardy zwiększają szansę wygranej. To te nietykalne granice, respektowane dzień po dniu, trening po treningu, lekcja po lekcji, budują ekspertyzę i poziom mistrzostwa.

Nie cele. Systemy.

WSKAZÓWKA: zastanów się jaki system byłby dopasowany do TWOICH potrzeb? Kurs językowy? Indywidualne lekcje z lektorem? Zakład z koleżanką o pieniądze? Zabukowanie biletów lotniczych do Londynu? Pamiętaj: to, co działa na mnie, nie musi zadziałaś na Ciebie i vice versa. Co zbuduje sztywne ramy, które TY będziesz respektować, a które zmuszą Cię do podniesienia sobie poprzeczki i osiągnięcia rezultatów?

 

 

EBOOK – WORKBOOK
PREMIERA 10.06.19 R.

ZAPISY

 

 

 

NIE CZAS STANOWI O NAWYKU

Do wyboru, do koloru. Jedni mówią, że wyrobienie nawyku wymaga 21 dni, inni, że 40, a ostatnio najpopularniejsza jest liczba 60.

A to… jedna… wielka… bzdura.

Bo im bardziej pochylamy się nad zagadnieniem wyrabiania nawyków, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu: to NIE czas sprawia, że jest nam lżej wykonywać daną czynność. TO LICZBA POWTÓRZEŃ umacnia nawyk i przekształca go w zachowanie bardziej zautomatyzowane.

Możemy więc coś wykonywać raz na tydzień (np. gotować obiadu zaraz po powrocie z porannej mszy) i ten nawyk będzie bardziej zakorzeniony w naszym mózgu dzięki brakowi przerw, aniżeli inny, wykonywany 3 razy w tygodniu z intencją codzienności, ale z pominięciem powtórzeń.

To nie czas, TO REPETY.

WSKAZÓWKA: Zainstaluj w telefonie aplikację, w której będziesz mogła odhaczać wykonane powtórzenia, np. HabitBull. Możesz w niej ustalić jak często chcesz wykonywać daną czynność i to właśnie według samodzielnie wybranego standardu będziesz oceniana 🙂 Chcesz każdego dnia? Będzie każdego dnia. Chcesz co niedzielę? Będzie co niedzielę 😉

 

WRONY I TE SPRAWY

Wiesz co to asymilacja? Według Wikipedii to: „proces określający całokształt zmian społecznych i psychicznych, jakim ulegają jednostki, odłączając się od swojej grupy i przystosowując się do życia w innej grupie o odmiennej kulturze”.

Innymi słowy, gdy zmieniamy grupę, dostosowujemy się do niej. Proste: z kim przystajesz, takim się stajesz. Pisałam już o tym: statystycznie, jesteśmy średnią 5 osób, z którymi spędzamy najwięcej czasu.

W przełożeniu na nawyki: wybieraj grupy, w których zachowanie pożądane jest NORMĄ.

Są domy, gdzie zdrowe jedzenie to standard Są też takie, gdzie każdy obiad ocieka tłuszczem.

Są pary, które spędzają czas wędrując po górach. A są też takie, które każdego wieczoru zajadają się pizzą przed telewizorem.

Są firmy, gdzie każdy pracownik po 8 godzinach (i ani minuty dłużej) ucieka do domu. A są też i takie, gdzie „nabicie” mniej, niż 10 h, oznacza wstyd i zaniedbanie pracy.

W ogólnym rozrachunku, nie musimy podnosić sobie poprzeczki. To środowisko nam ją podniesie, jeśli tylko dołączymy do odpowiedniej grupy.

WSKAZÓWKA: wystrzegaj się zbyt wysokiego poziomu. Jest to nieco sprzeczne z intuicją, jednak ogromna różnica między poziomem naszych umiejętności, a poziomem wiedzy rówieśników, może być bardzo demotywująca. Koledzy z grupy mają nas „ciągnąć do góry” pokazując drogę, nie dawać poczucie, że jesteśmy „marnością nad marnościami”. 😉 Wybrany przez nas poziom powinien być „trudny, lecz osiągalny”. 😉

 

 

Dla tych z Was, moje Drogie Panie <3, które chciałyby poczytać więcej o procesie formowana nawyków, odsyłam do „Atomic Habits” James’a Clear’a. 😉 Sama, niestety, taka mądra nie jestem i to w oparciu o jego ekspertyzę napisałam powyższy artykuł. 😉

Jak poszerzyć swój zasób słownictwa

Lower your expectations in the short-term so that you can have extremely large goals in the long-term.

Obniż swoje krótkoterminowe oczekiwania, żeby móc ustanawiać ogromne długoterminowe cele.

Tim Ferriss

Na początku napisałam długi i wyszukany wstęp do tego posta, ale w ostatecznym rozrachunku stwierdziłam, że przejdę od razu do rzeczy. 😉  You’re welcome! 😀 😉

 

Jak uniknąć ciągłego zaczynania od nowa?

Nie przerywać. 😀

Jak nie przerywać? Ustawiać sobie (krótkoterminowo) poprzeczkę bardzo, bardzo… BARDZO nisko.

Wybrać ścieżkę najmniejszego oporu, ponieważ to przełamanie tej wewnętrznej niechęci do rozpoczęcia działania jest najtrudniejsze.

Innymi słowy – ucz się JEDNEGO słowa dziennie.

Jedno słowo niczego nie zmieni, powiesz. Przecież poszerzanie zasobu słownictwa, czy to w angielskim czy jakimkolwiek innym języku obcym, to kolosalne zadanie, które nigdy się tak naprawdę nie skończy.

Prawda. Nikt Ci jednak nie każe poprzestać na tym jednym słówku, gdy tylko je „odhaczysz”. Po prostu daj sobie pozwolenie na niższe standardy. Zrobisz więcej? Super. Nie? Luz – plan na dany dzień i tak został zrealizowany.

Dbaj o stawianie pojedynczych cegieł, a mur zadba już sam o siebie.

 

A żeby się łatwiej budowało, niżej lista stron i aplikacji, które są oparte na koncepcji „the word of the day”, czyli słówka na dany dzień. 😉

 

 

STRONY WWW:

Merriam-Webster

Wordthink

Learner’s Dictionary

 

APLIKACJE:

  1. Word of the Day
  2. Vocabulary Builder

 

 

 

 

 

Jak się wreszcie nauczyć angielskiego?

VIDEO

 

 

 

Gdybym miała stworzyć listę najczęściej zadawanych lektorom pytań, to wspomniane w tytule znalazłoby się na jej szczycie.

Najczęściej towarzyszą mu też powody, dla których jeszcze języka ktoś nie opanował (prawdopodobnie „brak talentu do języków”, „brak czasu” i „starość” będą miały z tym „coś wspólnego”, w każdym razie według rozmówcy).

I, jak zawsze, podkreślam – ja też mam plany, z wdrożeniem których się ociągam i znajduję milion powodów, ażeby ich nie wcielić w życie. Każdego dnia jednak walczę z tą tendencją i do tego samego zachęcam Was.

 

Ostatnio usłyszałam bardzo mądre stwierdzenie:

ALBO MASZ CZAS, ALBO SWOJE WYMÓWKI.

 

Bo przecież gdybym obiecała Wam milion dolarów w zamian za opanowanie języka w 6 miesięcy, coś mi mówi, że wszyscy odkryliby w sobie dotąd niepoznane pokłady energii i talentu językowego. 😀

Stworzyłam więc dla Was listę moich ulubionych metod, technik i zasad nauki języka angielskiego. Niech Wam służą. 😉

 

 

BILECIKI DO KONTROLI

 

Co najbardziej motywuje człowieka do kupna biletu MPK? Wizja kanara kontrolującego bilety (a co za tym idzie, mandatu). 😛

Co najbardziej motywuje kursanta do nauki? Poczucie wstydu przed lektorem (i/lub grupą) spowodowane brakiem zadania lub wiedzy.

Statystyki nie kłamią – źródło negatywnej motywacji (lęk) działa o wiele silniej, aniżeli pozytywnej (chęć osiągnięcia celu).

Nie licz na wewnętrzną motywację, bo się przeliczysz. Licz na systemy, tj. prywatne lekcje czy kurs językowy (najlepiej w malutkiej grupie). Jeżeli nie będzie komu machać nad Tobą przysłowiowym kijem, nie będzie Ci się chciało nawet ruszyć z miejsca.

 

 

 

MÓZG NICZYM CZARNA DZIURA – SŁÓWKA

 

Nie bez powodu mówimy, że umysł małego dziecka chłonie informacje, jak gąbka. Jest on jeszcze niczym nie skażony i nie zanieczyszczony bzdurnymi faktami.

Młodzież i dorośli to zupełnie inna historia. My potrzebujemy skojarzeń i haczyków, wszak

Uczenie się to łączenie nowych informacji ze starymi.

Niezbędny jest więc jakiś łącznik między jednym, a drugim.

Dlatego też gdy chcę opanować nowe słówko, to na 90% wybiorę MNEMOTECHNIKI.

Spojrzę na słówko czy wyrażenie, zastanowię się co przypomina mi jego początek,

np. EQUANIMITY /ˌekwəˈnɪməti/, czyli stan spokoju umysłu w stresującej sytuacji  😉

Słowo zaczyna się od E… myślę więc o mojej mamie, która ma na imię Ela 😉

QUA… – kojarzy mi się z AQUA, czyli z wodą.

Druga część słowa przywodzi mi na myśl słowo „ANONIMOWY”.

I tak tworzę całą historię. Np. Moja mama, Ela, zachowuje spokojny stan umysłu, gdy pije sobie w kącie wodę, nikt jej nie zna i zachowuje swoją anonimowość.

EQUANIMITY.

Absurdalne? I dobrze. To znaczy, że zostanie w mojej głowie na długo. 😉

 

 

 

A CO Z GRAMATYKĄ?

Gramatyka powinna być środkiem do komunikacji, czyli przekazywania informacji. Przyswajanie jej bez przełożenia na praktykę jest tylko zaśmiecaniem sobie umysłu.

Najpierw samodzielnie przyswajając zasady gramatyki, a potem przekazując je dalej moim kursantom, wyrobiłam sobie nawyk załatwiania sprawy w dwóch krokach.

W pierwszej kolejności, o ile to możliwe, używam elementów graficznych, kolorów, rysunków – wszystkiego, co pobudzi wyobraźnię i skutecznie odzwierciedli zagadnienie, które próbuję przyswoić lub pokazać.

Drugi krok to budowanie (i zmuszanie do tego uczniów) wypowiedzi w taki sposób, aby konkretny element gramatyczny został wykorzystany. I jedziemy aż do znudzenia (to jest pełnej automatyzacji 😀 ).

Jeśli więc uczę konkretnego czasu, po zaprezentowaniu zasad, mówimy, mówimy, mówimy… Tak stawiam kursantowi (lub sobie, jeśli sama się uczę) pytania, aby był zmuszony do udzielenia odpowiedzi przy pomocy omawianej struktury.

Musimy „przemielić” jak najwięcej przykładów i przełożyć je na mówienie (uwzględniając przede wszystkim praktyczne i użyteczne przykłady, o ile to nie jest oczywiste). Wszak po to się właśnie uczymy języka – żeby go używać i się komunikować 🙂

 

 

 

W PRZYPADKU CZŁOWIEKA INTELIGENTNEGO RUTYNA JEST OZNAKĄ AMBICJI

 

Cytat autorstwa W.H Auden’a.

Gdyby informacje były rozwiązaniem problemów, wszyscy chodzilibyśmy z 6-pakiem, znali po kilka języków i zakładali własne firmy, które przynosiłyby 6-7-cyfrowy dochód 😛

Problem nie tkwi więc zwykle w tym, że czegoś nie wiemy. Mało tego – w zdecydowanej większości przypadków zdajemy sobie sprawę z tego, co POWINNIŚMY zrobić. Po prostu tego nie robimy, bo to właśnie akcja, nie myśl, jest najtrudniejsza.

Jak zwiększyć swoje szanse na sukces? Zaczynając od wyrobienia sobie małego, bezbolesnego nawyku. Może będzie to aplikacja w telefonie, a może samoprzylepne karteczki na lustrze w łazience. Potrzebujemy czegoś, co sprawi, że proces przyswajania będzie tak automatyczny, jak to tylko możliwe. Zwykle niestety tak bardzo fiksujemy się na „właściwej” metodzie, że nawet nie zaczynamy. Zapominamy o tym, że jeśli mamy znaleźć tą idealną DLA NAS, to odbędzie się to wyłącznie przez próby i błędy. Kluczowe jest więc wyrobienie właściwego nawyku. Potem będziemy mogli go zmodyfikować wedle uznania.

Znów, nie należy polegać na wewnętrznej motywacji.

Najwięksi geniusze świata opierali dzieła swojego życia na rutynach i nawykach. Myślę, że możemy się zgodzić – skoro oni muszą, to my, szaraczki, tym bardziej 😉

 

 

 

POCZUJ TEN DRESZCZYK EMOCJI I MÓW

 

I nie możemy nawet powiedzieć, że nie mamy z kim, bo portali do wymiany językowej jest w tym momencie od cholery.

Wystarczy wpisać w GOOGLE „penpal” czy „language exchange”, zarejestrować się na którejś se stron i zagadać do przypadkowej osoby.

Piękno całości polega m.in. na tym, że jeżeli zaliczymy jakąś wtopę (a to przecież lęk przed błędem i zbłaźnieniem się są głównymi przyczynami bariery), nie będziemy musieli więcej zamienić z tą osobą kolejnego słowa, jeśli takie będzie nasze życzenie.

Pogaduchy z obcokrajowcem z drugiego końca globu mogą nas tak przerażać, że znowu schowamy się w swojej norce i nie wrócimy do angielskiego przez kolejne miesiące. A może warto podejść do tego, jak do ćwiczenia lub przygody i spróbować, choćby jeden raz?

Nie dowiesz się, jeśli nie sprawdzisz. 🙂

 

 

ŻADNYCH WYJĄTKÓW

 

Powiem krótko – żadnych przystanków. Żadnej taryfy ulgowej. Nie oznacza to, że musimy każdego dnia zarzynać przez 2 h kując z fiszek. Jeśli jednak nauka języka nie jest naszą drugą naturą, nie należy pozwalać sobie na dni, gdy nie zwiększymy swojego zasobu słówek choćby o jeden element.

Niektóre z Pań mogą kojarzyć to z regularnymi ćwiczeniami lub dietą 😉 Jak trzymamy się w karbach, dajemy radę. Ale jeśli odpuścimy sobie, choćby na jeden dzień…

 

 

 

 

 

6 sposobów na powiedzenie LUBIĘ po angielsku :)

FILMIK

 

 

Musimy oczywiście zacząć od samych podstaw, to jest

1. LIKE

i

2. LOVE

Nim przejdziemy do bardziej wyszukanych wyrażeń, musimy ogarnąć bazę.

Po LIKE i LOVE (jak i po większości czasowników odnoszących się do preferencji) wybierzemy zwykle jedną z dwóch dróg:

1) podamy CO lubimy czy też kochamy (tj. rzeczownik)

Np. I like ice cream.

2) powiemy CO lubimy/kochamy ROBIĆ (tj. czasownik + …ing)

Np. I love reading books.

 

3. Trzecim najczęściej używanym czasownikiem jest ENJOY i kładzie on nacisk na PRZYJEMNOŚĆ, JAKĄ (ROBIENIE CZEGOŚ) NAM SPRAWIA.Częściej, niż rzadziej, znajdziemy po tym słowie czasownik + ing,  aniżeli rzeczownik (choć ten też może w tym miejscu wystąpić).

Np. I enjoy running. – Bieganie sprawia mi przyjemność.

Np. I enjoy your company. – Lubię Twoje towarzystwo.

 

Ciekawostka. Kursanci bardzo często pytają jak życzyć komuś smacznego.

Enjoy your meal!

Jeśli natomiast zostajemy w hotelu czy siadamy przy stoliku w restauracji, obsługa hotelowa może nam życzyć udanego pobytu czy przyjemnego wieczoru.

Np. Enjoy your stay!

Np. Enjoy your evening!

 

Kolejnymi opcjami są wyrażenia „to be fond of” oraz „to be keen on”, które często są uznawane za synonimy, ale może po kolei.

4. „TO BE FOND OF” sugeruje zwykle, że mamy do kogoś lub czegoś słabość.

Przykładowo, dziadek mógłby powiedzieć, że

He is fond of his youngest grandchild. – Ma słabość do swojego najmłodszego wnuczka czy wnuczki.

Zwracamy uwagę na to, że musimy w tych wyrażeniach odmienić przez osoby czasownik BYĆ.

5. Alternatywą jest „TO BE KEEN ON” i w tym przypadku podkreślamy raczej nasze ZAINTERESOWANIA i AKTYWNOŚĆ.
Np. He is keen on bowling.

 

6. Ostatnim wyrażeniem na dziś jest „TO BE INTO SOMETHING”, jeśli chcemy powiedzieć, że coś nas pasjonuje czy, kolokwialnie ujmując, kręci. 😉

Np. She is into motorcycles.

lub

Np. She is into guys who drive motorcycles.

Hej, nie oceniajcie! Wszyscy mamy swoje słabości! ;D

 

Gdy coś jest wygodne: COMFORTABLE & CONVENIENT

Gdy jeszcze pracowałam w szkole językowej (ach, te czasy prowadzenia zajęć w firmach o godzinie 7 rano, sooooo not missing this 😀 ) w czasie którejś dyskusji wyszło, że jeden z moich kursantów mieszkał 10 minut PIESZO od swojego miejsca pracy. Wszyscy oczywiście skomentowaliśmy, że to bardzo WYGODNE mieć taki niewielki dystans do pokonania każdego dnia. Jeśli jednak określilibyśmy sytuację jako COMFORTABLE, popełnilibyśmy BŁĄD. Dlaczego? 😉

 

VIDEO

 

 

 

Możemy wyróżnić przynajmniej dwa rodzaje słowa WYGODNY w języku angielskim.

 

Pierwszy to COMFORTABLE.

Czyli komfortowy, przyjemny, sugerujący rozluźnienie i relaks.

Komfortowy może być więc fotel (a comfortable armchair), pokój (a comfortable room) czy np. pozycja (a comfortable position), w której siedzimy.

Możemy komuś powiedzieć, że dobrze/komfortowo się z nimi czujemy. –> I feel very comfortable with you.

A jak przyjąć znajomą, która wpadła na kawę? Mówimy jej, żeby się rozgościła –> Make yourself comfortable.

 

 

Po drugiej stronie mamy CONVENIENT, czyli słowo, które trafniej przetłumaczylibyśmy jako DOGODNY, tzn. sugerujący coś prostego, łatwego, bezproblemowego i tak po prostu – na rękę. 😉

Jeśli więc pokonanie dystansu między domem, a pracą, zajmuje np. 3 min, możemy powiedzieć, że to bardzo „wygodne”.

This is convenient.

Sama lokalizacja może być określona mianem dogodnej

a convenient location

Co jeszcze może być wygodne w tym tego słowa znaczeniu? Np. parking, który znajduje się blisko sklepu czy domu (a convenient parking) czy podróżowanie samochodem, a nie autobusem (travelling by car is convenient).

Ktoś może mieć też wygodną wymówkę od problematycznego zadania (a convenient excuse).

A jeśli chcemy być grzeczni wobec rozmówcy, z którym ustalamy termin spotkania, powiemy, że możemy się spotkać o czasie i w miejscu najbardziej dla niego dogodnych.

Tj.

We can meet at time and place most convenient to you.

JOB czy WORK ?

Jednym z najczęściej popełnianych błędów w języku angielskim jest ten w użyciu słów „JOB” i „WORK”. Nikogo to jednak nie powinno dziwić biorąc pod uwagę częstotliwość poruszania tematu. Jakby tego było mało, gdzieś w tle pojawia się jeszcze „PROFESSION” i „OCCUPATION”. Kiedy więc używać którego?

VIDEO

 

JOB

JOB, to zasadniczo stanowisko czy też etat, który zapewnia nam pracodawca. Gdy więc jesteśmy bezrobotni, mówimy, że nie mamy pracy.

I don’t have a job.

Wtedy przeglądamy w sieci JOB OFFERS, czyli oferty pracy.

Gdy znajdziemy interesujące nas ogłoszenie zwykle aplikujemy.

 We apply for a job.

I wreszcie dostajemy pracę.

We get a job.

Niektórzy z nas mogą się też pochwalić pracą, która jest dobrze płatna, a więc jeśli koleżanka dobrze zarabia, możemy powiedzieć, że

she has a well-paid job.

 

 

 

WORK

Słowo WORK oznacza jednak coś innego. Nie jest to już stanowisko, a najczęściej ilość zadań lub miejsce.

Dlatego też, gdy mam dużo pracy do wykonania, mogę powiedzieć, że

I have a lot of work to do.

Jednak, gdy ktoś do mnie dzwoni, a ja akurat nie mogę rozmawiać, bo prowadzę zajęcia czy szkolenie, mogę powiedzieć, że jestem w pracy, tj.

I am at work.

 

 

PROFESSION

Słowo PROFESSION jest dosyć sugestywne i oznacza oczywiście profesję, a to sugeruje zwykle jakiś niezbędny trening, wiedzę, kwalifikacje czy umiejętności. Z tego też względu do tej grupy możemy zaliczyć, np. lekarzy. Teoretycznie więc mogłabym powiedzieć, że moją profesją jest „English teacher”, ponieważ, mimo innych szkół i studiów, to filologia stała się moim głównym wykształceniem. Nie oznacza to jednak, że pracuję jako nauczyciel, bo choć w życiu codziennym uczę angielskiego, to oficjalnie jestem kategoryzowana jako przedsiębiorca.

Co więc jeśli ktoś nie pracuje w swoim zawodzie i utrzymuje się z czegoś zupełnie innego, niż to, w czym się szkolił? Co jeśli taki lekarz wcale nie leczy, a pracuje np. jako kelner?

 

OCCUPATION

Wtedy właśnie mówimy o OCCUPATION, czyli zajęciu, innymi słowy pracy, dzięki której się utrzymujemy i zarabiamy na życie.

E.g. I earn my living as a waiter.   LUB

E.g. I make my living as a waiter.

 

Jedna mała rzecz, która może przesądzić o Twoim rozwoju

***

 

– Oooo, nie, nie, nie, nie, nie! WRACAJ TU!

Łapię dziewczynę za rąbek rękawa i siłą przyciągam z powrotem na parkiet.

– Nie zrobię tego! – przez chwilę próbuje się jeszcze wyrwać.
– Zrobisz! Żadne z nas nie ogarnęło tego z marszu, ćwiczyliśmy przez wiele zajęć zanim opanowaliśmy całość. Ty też to ogarniesz. Jeszcze raz, krok po kroku. Stań bezpośrednio za mną, powtórzymy całą sekwencję w zwolnionym tempie. I… raz i dwa i trzy i cztery… i… raz i dwa i trzy i cztery… i…

– I co?! Mówiłam!!! Nie zrobię tego! Wystarczy, mam dość!

Znowu łapię drobną brunetkę i przyciągam na to samo miejsce.

– Wracaj tu!!!
– Nie wiem, jestem na to za głupia!

Patrzę na nią czymś, co przypomina, jestem pewna, spojrzenie bazyliszka.

– Nie puszczę Cię z tej sali, dopóki nie opanujesz tej choreografii. Zejście z parkietu nie jest opcją, rozumiemy się? Jeszcze raz.

 

 

***

 

– Ale czy Wy tego nie rozumiecie?! Jestem na to ZA TĘPA!

Ups. Z wszystkich rzeczy, jakie mogła powiedzieć, wybrała najgorszą. Z drugiego końca wąskiej sali wpatrują się we mnie piwne oczy hojnie przyprószone wokół piegami. Młoda kobieta, koło trzydziestki, płomieniste włosy, szczupła buzia. Biorę głęboki wdech, żeby uciszyć szum w uszach. Nie pamiętam ile razy w życiu usłyszałam, że „ktoś mi zazdrościł, bo miałam talent do języków”.

Talent jak cholera. Z trzeciej klasy liceum nie pamiętam NIC poza szkołą, korepetycjami, książkami i ryciem na blachę. Bardzo ładnie się ten talent objawił – zarwanymi nocami i brakiem jakichkolwiek rozrywek na rzecz zdanej matury.

– Ok… Pozwól więc, że Cię o coś spytam. Widzicie się ze mną raz w tygodniu przez 1,5 h. Jak dużo czasu spędzasz na powtarzaniu materiału poza zajęciami?
– Yyy… no wcale.

Unoszę brwi i zaciskam zęby. Oddychaj, oddychaj…

 

 

***

 

– Tak jakby nie mam zadania. No… bo nie było czasu! To był cholernie ciężki tydzień.

– Rozumiem…

Siedzący naprzeciw mnie mężczyzna czeka na moją dalszą reakcję. Jednak nauczyłam się już jakiś czas temu, że najczęściej chwila ciszy potrafi zdziałać więcej, niż 10-minutowy wykład.

Wiercenie się na krześle. I więcej wiercenia.

– Czy nie wspominał Pan przed chwilą, że spędził wczoraj 2 godziny przed telewizorem…? No, cóż. Każdy ma swoje priorytety.

Zawieszam na chwilę głos.

– Mówiłam już Panu dlaczego zdecydowałam się pracować w swojej działalności przede wszystkim z dorosłymi? Dzięki temu moja praca ma sztywne ramy. Po tym jak już wykonam swoją pracę, to jest wytłumaczę, przekażę materiały, pokażę JAK się z nich uczyć, moja rola się kończy. Od tego momentu to WY, kursanci, bierzecie pełną odpowiedzialność za efekty.

 

 

***

 

Słyszeliście o Bernardzie Weinerze? Ja też nie, w każdym razie aż do wczoraj. Wymyślił on coś, co nazywamy w psychologii „attribution theory”, czyli teorią atrybucji, a dotyczy ona tego, w jaki sposób człowiek stara się doszukiwać związków przyczynowo-skutkowych w otaczającym go świecie oraz we własnym zachowaniu.

Jak to się ma do wyników nauki języka? Już tłumaczę.

Otóż Carol Dweck, profesor z Uniwersytetu Stanford, o której odkryciach pisałam także TUTAJ, w swoich badaniach koncentrowała się na tym, jak ogromny wpływ na efekty pracy ma nasz „mindset”, tj. punkt widzenia, czy też, jak kto woli, nasze założenia.

Tym razem zbadała jak wypadną w badaniach uczniowie, którzy przejdą tzw. attribution retraining, tzn. którzy zostaną reedukowani w zakresie identyfikowania przyczyny sukcesu czy porażki w nauce.

Brzmi poważnie, to może po ludzku: jeżeli uważamy, że wyniki testów są efektem czynników zewnętrznych (pogoda, trudny test, wredny nauczyciel, itp.) – uznajemy siebie za ofiarę, która nie ma innego wyjścia, jak poddać się działaniu wszechświata.

Co jednak się wydarzy, jeśli zaczniemy zakładać, że ewentualna porażka (niższa ocena, słaba znajomość materiału, itp.) jest bezpośrednim efektem tego, ile pracy i wysiłku włożyliśmy w przyswojenie wiadomości? Co, jeżeli zaczniemy postrzegać swoją PRACĘ (i tylko pracę!) jako GŁÓWNĄ PRZYCZYNĘ, a WYNIKI TESTÓW jako SKUTEK?

Oczywiście możemy całe życie chować się za wymówką braku czasu czy trudnego testu, ale nie muszę chyba mówić, że uczniowie, którzy uznawali swoją pracę za przyczynę, a wyniki za skutek, wypadali O WIELE lepiej (tj. zrobili o wiele większe postępy), niż Ci, którzy zrzucali winę na brak predyspozycji? 😉

 

P.S. Jak zawsze – nie piszę z perspektywy „wszechwiedzącej” – ja też popełniam ten błąd! I choć staram się brać pełną odpowiedzialność za wszystko, czego się czepię 😛 , to nie zawsze mi to wychodzi. 😉

 

 

 

 

 

 

SMALL TALK – jak sobie radzić z niezręczną ciszą

Pół biedy, jeśli jest to koleżanka, której nie lubimy lub przypadkowy przechodzień, z którym utknęliśmy w windzie. Ich możemy zignorować. Co jednak z sytuacjami, w których WYPADA nam coś powiedzieć, a ta niezręczna cisza aż dzwoni w uszach? Nie oszukujmy się – w większości przypadków nie chce nam się z tymi osobami gadać. Rozmowa jest zwykle sztywna, nie mamy wspólnych zainteresowań lub, najczęściej, tak niewiele o tej osobie wiemy, że na horyzoncie nie ma choćby cienia tematu, o który można by zahaczyć.

Pisałam artykuł głównie z myślą o kursantach, którzy taki small talk muszą praktykować po angielsku, więc na końcu załączam mini słowniczek przydatnych wyrażeń. 😉

 

MOŻESZ ZACZĄĆ OD PODSTAW

Jeśli jest to ranek, zapytać jak się spało. Poniedziałek? Jak minął weekend. To jest pogawędka, nie debata z prezydentem na temat losów kraju. I ważne – INTONACJA. Zawieszanie głosu i jąkanie nie pomaga 😛  Mówimy zdecydowanie, pracujemy nad uśmiechem 😛

I nie pozwalamy sobie na to, co ja nazywam „rozjeżdżaniem się wypowiedzi”. Będziemy najprawdopodobniej chcieli zrobić coś w stylu „To… jak się Panu spałooooOOO?”, a głos na końcu wędruje o oktawę wyżej 😛

Opcją nie jest też skróceniem jej do absolutnego minimum – mówienie z prędkością1,5 raza większą, niż nasze normalne tempo wypowiedzi. Dodatkowo, albo brak kontaktu wzrokowego albo bardzo krótkie rzucenie okiem na drugą partię – tędy też nie chcemy iść. 🙂

Naturalne jest patrzenie na naszego rozmówcę przez 50% czasu rozmowy. Więc nie panikujemy, że musimy się na kogoś lampić jak sęp czyhający na ofiarę i wiercić mu spojrzeniem dziurę w głowie 😛 Połowa czasu wystarczy 😉

 

SŁUCHAJ (ZE SZCZERYM!) ZAINTERESOWANIEM

Najważniejsze: SŁUCHAJ ODPOWIEDZI! I nie tylko dlatego, że później podsunie Ci ona dalsze pomysły (!). 😛

I tu zwracam się do tej empatycznej i ludzkiej cząstki każdego człowieka 😛 Ponieważ nawet wtedy, gdy spotykamy kogoś, z kim nie nadajemy na tych samych falach, nie oznacza to, że losy czy problemy tej osoby są nam obojętne. Gdy więc pytam któregoś kursanta jak mu minął dzień w pracy, CHCĘ usłyszeć odpowiedź. Oczywiście nie mam większego wpływu na to, czy ktoś ma upi***go szefa lub irytującego kolegę, ale bardzo często wysłuchanie z uwagą wystarcza.

 

NAUCZ SIĘ ZADAWAĆ DOBRE PYTANIA

Pierwsza lub druga wypowiedź naszego rozmówcy zwykle wystarcza, by podsunąć nam jakiś temat, który będziemy mogli pociągnąć.

I tak od weekendu z rodziną możemy przejść do pytania o to, do kogo dzieciaki są bardziej podobne, a od koszenia trawy do plusów i minusów mieszkania w domu czy mieszkaniu. Nie musimy wznosić się na wyżyny kreatywności, ani poruszać osobistych tematów (w większości przypadków nawet nie powinniśmy). Na tym etapie naszym zadaniem jest zwykle jedynie podtrzymanie luźnej rozmowy, a ogródek czy wizyta w Castoramie mają raczej małe szanse wywołania negatywnych odczuć. 😉

 

POWIEDZ KOMPLEMENT …

Znowu: SZCZERY! Na tym polega różnica między komplementem, a pochlebstwem – to drugie kategoryzuje się już jako podlizywanie 😛 Jak Ci się nie podobają buty, to nie mów nic 😛 Ale jak ktoś ma fajny krawat lub szałowe szpilki, to podziel się tą myślą. 🙂

Zawsze wychodzę z założenia, że w naszej polskiej mentalności jest bardzo dużo smutku, stagnacji i narzekań, a za mało mówienia sobie miłych szczerych rzeczy. Każdy ma jakieś kompleksy. Ja mam kompleksy, Ty masz kompleksy i pani w recepcji też ma swoje kompleksy! 😛 Prawdziwy komplement sprawi, że rozmówca poczuje się nieco lepiej w swojej skórze.

Przykładów nie brakuje, trzeba tylko uważać, bo diabeł tkwi w szczegółach. Znam np. dżentelmena, który zawsze pisze konkretnym rodzajem długopisów. 😉 Inny od czasu do czasu zaszaleje ze wzorem koszuli (i zamiast blado-błękitnej ubierze walący po oczach fiolet (w którym jest mu naprawdę fajnie 🙂 ). Inny jest zawsze bardzo stonowany i zrównoważony (starszy znajomy z lotniska) – gdy latałam, uwielbiałam rozmawiać z nim o życiu. Oczywiście nie omieszkałam mu o tym powiedzieć – jego obecność i stoicka postawa działały na mnie bardzo uspokajająco. 🙂

Z paniami jest nieco łatwiej. 😉 Mogą to być oczywiście pięknie pomalowane paznokcie czy fantastyczne perfumy, nie lubię jednak szufladkować kobiet w ten sposób i nie zachęcam do tego innych. Sportowa bluza czy porządek na biurku, to także dobry „conversation starter”. 🙂

 

 

WYCIĄGNIJ Z NIEGO WNIOSKI (+ ZAUWAŻAJ WZORY I TENDENCJE).

Ponieważ ta wspomniana wyżej sportowa bluzka czy porządek na biurku mogą nie być bez znaczenia 😉 Pierwsze może zasugerować aktywny tryb życia, drugie bycie dobrze zorganizowaną osobą 🙂 Komuś często wibruje telefon? Zakładając, że nie jest uzależniony od FB i powiadomień, prawdopodobnie ma dużo pracy – można zahaczyć o podzielność uwagi i dystraktory. Ktoś jest zawsze na czas – pochwalić punktualność (a jeszcze jak ma dzieci i poranną gonitwę z ubieraniem i podwożeniem w różne miejsca – PODWÓJNY KOMPLEMENT 😀 ).

 

ZAWSZE MIEJ COŚ CIEKAWEGO DO POWIEDZENIA

Bo kto powiedział, że „small talk” musi być o niczym i bez treści merytorycznej? Ostatnio przy okazji konwersacji po angielsku o największych wynalazkach wszech-czasów, kursantka wspomniała o filmiku o tematyce naukowej, który niedawno oglądała. Laska nie ogląda w swoim wolnym czasie vloga o tym, że ktoś poszedł do Starbucks (nie, żebym hejtowała, choć mało to kształtuje umysł), a graficzną reprezentację skali wszechświata! HOW COOL IS THAT!? 🙂 <3

Bądź osobą, która chętnie uczy się nowych rzeczy i jest ciekawa świata, a nigdy nie zabraknie Ci tematów do rozmowy. 🙂

 

POPROŚ O REKOMENDACJĘ

Ostatnio jedna z moich kursantek z małopolski, z którą prowadzę zajęcia przez skype’a, wspomniała, że wybiera się do Rzeszowa. Wywiązała się z tego oczywiście krótka dyskusja na temat tego co warto na Podkarpaciu zobaczyć.

Inny przykład – planujemy z dziewczynami babski wieczór. Większość z nas nie mieszka w Rzeszowie, więc warto pomyśleć o jakimś fajnym planie wieczoru. Które lokale odwiedzić? Jakie atrakcje (np. park linowy) oferuje miasteczko? PORADŹ SIĘ ROZMÓWCY.

Błąd, jaki często popełniamy, to założenie, że od razu musimy zadać jakieś pytanie drugiej stronie. I PYTANIE jest jak najbardziej wskazane (nie chcemy wyjść na egoistycznego dudka, który mówi tylko o sobie), ale możemy zrobić wstęp w postaci krótkiej historii i WTEDY ZAPYTAĆ o zdanie lub poradę.

Naturalnie, trzeba dostosować pytanie do rozmówcy, nie zapytam 50-letniego szefa gdzie zorganizować koleżance wieczór panieński. 😛

BONUS: Wiedzieliście o tym, że jeśli ktoś zdoła nam wyświadczyć jakąś mikro-przysługę (potrzyma coś, odpowie na proste pytanie, itp.), to automatycznie nas bardziej lubi? 😉  <3 Kocham czytać statystyki z psychologii z takimi smaczkami 😀 Wytłumaczenie na to jest proste – lubimy czuć się potrzebni. Spraw więc, żeby druga strona poczuła, że jest użyteczna. 😉

 

 

 

 

***

How have you been? – W przeciwieństwie do „how are you” sugeruje wyższy poziom zaawanzowania językowego. Używamy czasu Present Perfect i pytamy tym samym jak się ktoś miewa(ł) ostatnimi czasy (a nie tylko w chwili obecnej).

How did you sleep? / How was your weekend?

I must say, this is a really nice shirt/tie. 🙂 I noticed you always match your tie with the shirt very well.

I love your perfumes. Very fresh/floral/delicate.

Wow, your desk is so tidy! Rarely do I see somebody so well-organized!

Recently I’ve been thinking about getting a present for my brother, because his 30th birthday is coming. Could you give me any recommendations? He works as a… and likes…

Are you a fan of sports? Recently I’ve read an article about the weirdest and funniest sports in the world.

Yesterday I googled some tips and tricks on how to live more economically and bumped into water filters. Do you use one? I’m wondering if I should buy it as well.