Najlepsze strony do nauki angielskiego

DUOLINGO

Kompleksowy kurs do nauki online.

 

PLUSY:

  • Można zacząć naukę od tzw. placement test, czyli testu, który pomoże nam ustalić na jakim jesteśmy poziomie. Trzeba jednak podchodzić do niego z dużym dystansem, ponieważ osoba, której gramatyka jest na poziomie B1, może się bez zająknięcia porozumiewać w mowie na poziomie B2+ i odwrotnie.
  • Ignoruje literówki, a to oznacza, że strona sprawdzi czy znamy odpowiedź na pytanie, a nie zasady interpunkcji.
  • Program jest posegregowany tematycznie na mniejsze części. Często nie siadamy nauki, ponieważ wychodzimy z założenia, że potrzebujemy na nią np. minimum 30 minut, a poszatkowanie języka na takie „łykalne” kilkuminutowe fragmenty rozwiązuje ten problem.
  • Skrzętnie prowadzone statystyki. Program pokazuje nam nawet ile zostało godzin do końca kursu. Świetny pomysł, zważywszy na fakt, że opanowanie języka obcego to długi proces i potrzebujemy częstych „słupków milowych”, które przypomną nam, że idziemy we właściwą stronę i robimy progres.
  • Program jest dosyć kompleksowy (choć oczywiście rozmowy z żywym człowiekiem nie zastąpi).

 

MINUSY:

  • Choć program nie ucina nam punktów za interpunkcje, nie ma wprowadzonych różnych interpretacji (np. to samo zdanie wypowiedziane z różną intonacją może być trybem rozkazującym lub zwyczajnym zdaniem w czasie Present Simple). Choć to może być po prostu efekt mojego lektorskiego czepialstwa, zdecydowana większość osób nie powinna mieć z tym problemu. 😉
  • Mówienie zostało całkowicie zignorowane w placement teście. O ile aplikacja na telefon rejestruje nasze wypowiedzi, o tyle w początkowym teście ta umiejętność w ogóle nie została wzięta pod uwagę.
  • Podczas definiowania poziomu językowego można zauważyć dosyć spore przeskoki w poziomie trudności. Wprawdzie haczy on o bardzo różne części języka angielskiego, jednak po jego zakończeniu miałam pewien niedosyt. Mógłby on być dłuższy i bardziej szczegółowy. Dla porównania dodam, że swoim kursantom najczęściej wręczam takie, które mają po 80-100 pytań.

 

 

 

MOJE FISZKI

Strona do tworzenia własnych fiszek online.

 

PLUSY:

  • Szybkie tworzenie własnych klarownych fiszek. Czytelny zapis jest w nauce bardzo ważny, a niektórzy z nas mają problem z wyraźnym pismem – strona rozwiązuje ten problem.
  • Strona jest intuicyjna.
  • Free. 😉
  • Fiszki możemy zapisać w formacie pdf.
  • Domyślnie strona pokazuje nam zestaw 16 fiszek, czyli dokładnie tyle, ile zmieści nam się na jednej kartce po wydrukowaniu.

 

MINUSY:

  • Fiszki powinny być wysoce zindywidualizowane, a tworzenie ich przy pomocy programu z ograniczonymi możliwościami graficznymi (wytłuszczenie druku, pochylenie i podkreślenie), to dosyć uboga wersja. Jedyne, co by nas w tej sytuacji ratowało, to wkładanie kolorowych kartek do drukarki.
  • Brak możliwości dodawania grafik. Rysowanie jest zawsze lepsze, ale bardzo dużo osób ma opory i nie chce się przełamać. Wklejenie zdjęć jest zawsze lepsze od fiszki zapełnionej samymi literami, a tu nie mamy nawet tej opcji.
  • Brak różnorodności czcionki.
  • „Krzaczki” – zamiast interlinii Enter przyprószył moje fiszki ciągiem liter i symboli.

 

 

 

BBC LEARNING ENGLISH

 

PLUSY:

  • Różnorodność tematyczna.
  • Materiały są bardzo dobrze przygotowane graficznie (no, ba, w końcu BBC ;p).
  • Słowniczek do każdej lekcji.
  • Lekcje te są krótkie i nie zajmują dużo czasu.
  • Ćwiczenia sprawdzające naszą wiedzę po przyswojeniu materiału (+ klucz odpowiedzi).
  • Transkrypcja tekstu.
  • Możliwość ściągnięcia lekcji w formacie pdf.
  • Możliwość ściągnięcia pliku audio.

MINUSY:

  • Brak możliwości dostosowania poziomowego.
  • Często uczymy się słówek, którymi możemy zaszpanować w wypowiedziach ;p , a nie takich, które są niezbędne.
     

 

MNEMONIC DICTIONARY

 

Słownik dla fanów mnemotechnik, czyli zabawnych historyjek i skojarzeń, które wspomagają zapamiętywanie. Po wpisaniu słówka, które chcemy zapamiętać, strona podaje nam definicję, przykłady, a niżej kilka propozycji skojarzeń dodanych przez użytkowników. 🙂

 

PLUSY:

  • Kompleksowość (definicja, przykłady, skojarzenia).
  • Wykorzystywanie mnemotechnik, czyli śmiesznych połączeń, które później bardzo pomagają w odtwarzaniu i wykorzystywaniu słówek <3 <3 <3
  • Świetna alternatywa dla tych, którym ciężko się przekonać do wykorzystywania mnemotechnik (większości). Stare nawyki trudno zmienić (łopatologiczne powtarzanie na głos), nawet gdy są one nieefektywne. Takie mnemotechniki podane na tacy są dobrym kompromisem między własnymi skojarzeniami, a ryciem na blachę.

 

MINUSY:

  • Monolingwistyczny (brak tłumaczenia, tylko angielski)
  • Wyłącznie dla osób na nieco wyższym poziomie zaawansowania (asocjacje/skojarzenia są tworzone w języku angielskim).

 

 

 

TED TALKS

Seria przemówień i prezentacji o przeróżnej tematyce.

 

PLUSY:

  •  Wyraźna wymowa.
  • Napisy w języku polskim i angielskim.
  • Różnorodna tematyka.
  • Duża ilość prezentacji o efektywnej nauce, poprawie pamięci i nauce języków obcych.
  • Możliwość komentowania filmów.
  • Świetne jako materiał do dyskusji.

 

MINUSY:

  • Zrozumienie prezentacji nierzadko wymaga wyższego poziomu zaawansowania, a te na niższym poziomie po prostu trudno znaleźć.
  • Sporadyczny brak napisów (są jedynie generowane automatycznie).
  • Brak ewentualnych ćwiczeń czy możliwości sprawdzenia znajomości nowo-poznanych słów (acz TED Talks nie powstały w celu nauczania angielskiego, więc nie oczekujmy cudów).

 

 

4 błędy, które wszyscy powtarzamy ucząc się angielskiego

BEZMYŚLNE POWTARZANIE

 

W języku angielskim istnieje kilka terminów odnoszących się do powtarzania materiału.

 

REPEAT – oznacza powtórzenie głośno słowa lub wyrażenia, np. Czy możesz powtórzyć? Can you repeat that?

 

REVISE – od którego często pochodzą nazwy repetytoriów maturalnych (np. Matura Revision) odnosi się do odświeżania sobie wcześniej przyswojonego materiału.

 

RECALL – oraz interesujące nas ACTIVE RECALL, czyli AKTYWNE PRZYPOMINANIE SOBIE – jest to samodzielne „wyciąganie” informacji z czeluści umysłu bez posiłkowania się pomocami naukowymi. 😉 Jeżeli więc koleżanka czy kolega odpytują nas z czegoś przed sprawdzianem, wtedy właśnie praktykujemy „active recall”, ponieważ nie zaglądamy do notatek.

 

RECOGNITION – czyli ROZPOZNAWANIE. Prawdopodobnie najbardziej zdradliwy proces w nauce. 🙂 Zdarzyło się Wam kiedyś kartkować zeszyt, zerknąć na jakąś stronę i pomyśleć „tak, wiem o co chodzi, to znam…” i zacząć kartkować dalej bez sprawdzenia się? Jeśli tak, są spore szanse, że mieliście potem problemy z przypomnieniem sobie tego materiału na teście. Okazuje się, że mózg samodzielnie nie jest w stanie rozróżnić RECOGNITION (rozpoznawania) od RECALL (aktywnego samodzielnego przypominania sobie). 

 

Bardzo często „powtarzamy” materiał po raz setny czytając te same zwroty i słówka, ale nie sprawdzamy się z nich bez podglądania. Po prostu odtwarzamy zapisane notatki bez zmuszania umysłu do większego wysiłku. Oczywiście takie aktywne przypominanie sobie, a czasem może nawet tworzenie materiałów powtórkowych z pytaniami, jest wyjątkowo up… orczywe, 😛  ale jeżeli sami nie zweryfikujemy swojej wiedzy przez kartkówką, to niestety zrobi to matura :/

 

 

 

NAUKA Z LISTY

 

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego numery telefonów są zwykle zapisywane w systemie trójkowym? To dlatego, że jest to największa liczba elementów w zbiorze, jaką jest w stanie ogarnąć przeciętny umysł. Zapamiętujemy indywidualne elementy, pary i trójki. Gdy próbujemy zapamiętać więcej elementów, zwykle pojawia się tendencja do „szatkowania” na dwójki. 🙂

 

Jak to się ma do angielskiego? Ano tak, że uczymy się słówek, czasowników nieregularnych, liczb, dni tygodnia, miesięcy i osób (zaimków) Z LIST! Dlaczego jest to szkodliwe? Ponieważ

 

MÓZG ODTWARZA W TAKIEJ FORMIE, W JAKIEJ PRZYSWOIŁ

 

tzn. jeśli chcemy przypomnieć sobie jak jest czwartek, musimy powtórzyć wszystkie dni tygodnia od początku. W pewnym momencie dochodzi do tego, że pamiętamy w którym miejscu znajduje się konkretny czasownik w tabelce czasowników nieregularnych :/

 

Niestety, z własnego lenistwa nie uczymy się na wyrywki i to nas gubi. Nie twierdzę, że musimy wszystkie nieregularne przepisywać na fiszki (choć nie zaszkodziłoby). Wystarczy, że ucząc się ich będziemy je powtarzać na wszystkie możliwe sposoby skacząc po kartce. Z zaimkami, dniami tygodnia i miesiącami jest gorzej, ponieważ te powinniśmy być w stanie odtworzyć w mgnieniu oka. Wierzcie mi, jeśli nie odhaczycie tego teraz, potem będzie się to za Wami ciągnęło latami… :/

 

Dla tych, którzy nie mają chęci inwestować czasu i energii w tradycyjne papierowe fiszki, niżej wklejam link do filmiku 🙂

 

 

 

 

NAUKA ZAPISU

 

DIG DUG DUG

 

CUT CUT CUT

 

FIGHT FOUGHT FOUGHT

 

Mini eksperyment społeczny: ilu z Was przeczytało w głowie powyższe przykłady zgodnie z zasadami wymowy, a ile tak, jak się te słówka pisze? 🙂

 

Zgroza każdego gimnazjalisty i licealisty przed kartkówką. Właśnie – KARTKÓWKĄ. Prawie zawsze byliśmy sprawdzani ze słownictwa w postaci egzaminu PISEMNEGO, uczyliśmy się więc ZAPISU, nie wymowy. A nawet jeśli byliśmy odpytywani przy tablicy, to nauczycielka poprawiła poharatane błędną wymową słówko i… zaliczyła. Skoro nie było błędu, to niby czemu mielibyśmy coś zmieniać?

 

Może dlatego, że z wiekiem będziemy chcieli nauczyć się MÓWIĆ w danym języku? 😀 O maturze ustnej już nawet nie wspominam. I nie, wcale nie musimy się wszyscy uczyć tych śmiesznych chińskich znaczków, to jest zapisu fonetycznego. Sama opanowałam go w wielkich bólach dopiero na pierwszym roku studiów. Słyszałam od niektórych swoich kursantów, że był on obowiązkowy w niektórych liceach, nie jest to jednak normą.

 

Szczerze? Moim skromnym zdaniem… 😉 Po co komu (tj. NIE-filologowi) nauka zapisu fonetycznego, skoro może odsłuchać nagrania na takich stronach jak

 

czy

 

 

Pamiętajcie o jednym: jeżeli uczycie się nowego słówka, zawsze przyswajajcie je KOMPLETNIE, tj. zarówno zapis, jak i wymowę.

 

Po pierwsze dlatego, że kiedyś będziecie się wstydzić czytania „BOŁGHT” zamiast „BOT” ( II forma od czasownika „buy”).

 

Po drugie dlatego, że jest to niewielka inwestycja czasu w porównaniu do efektu i już podjętych wcześniej kroków (przyswojenia zapisu). To tak jak nie kupić drugiego telefonu za jedną-czwartą ceny 😛 Jak nie macie, to nie macie, ale jak już macie, to się przyda 😛

 

Po trzecie, znajomość samego zapisu czy samej wymowy w niefortunnych okolicznościach będzie Was kosztowało połowę punktów na teście albo wstyd w konwersacji. Nie warto. Już lepiej poświęcić dodatkowe 30 sekund na wygooglowanie wymowy czy zapisu.

 

 

 

TAM I Z POWROTEM 

 

„Przerobiłam cały materiał zawarty w podręczniku. Przetłumaczyłam i wkułam wszystkie słówka, których nie znałam i, z poczuciem solidnego przygotowania, podeszłam do egzaminu. Uzyskałam wynik 80%. Dlaczego nie 100?”

 

Biura tłumaczeń wyceniają drożej tłumaczenie z języka polskiego na angielski, aniżeli odwrotnie. Dlaczego?

 

Ponieważ kontekst to władza! 😀 Potrafi on być bardzo sugestywny i świetnie podpowiedzieć nam znaczenie słówka, którego dotąd nie znaliśmy. Niestety, fakt, że potrafimy przetłumaczyć słówko z języka angielskiego na polski wcale nie oznacza, że w drugą stronę pójdzie nam równie gładko. Podobnie ma się sprawa z UŻYWANIEM JĘZYKA, to znaczy odtwarzanie języka nie przekłada się na samodzielną produkcję.

 

A teraz co to oznacza dla nas: często bez problemu tłumaczymy słówko na język polski, ale nie używamy go w swoich wypowiedziach i nie przychodzi nam ono naturalnie. Zupełnie tak, jakby ODBIÓR i KREOWANIE JĘZYKA stanowiły dwa odrębne worki z wiedzą językową i ODBIÓR dziwnym zrządzeniem jest zawsze zacniejszy 😉

 

Jak temu zaradzić? Zadbać o wszystkie możliwe kanały wykorzystywania słówka. Przyswajając nowe wyrażenie powinniśmy sprawdzać się:

 

– z języka polskiego na angielski,
– z angielskiego na polski,
– w kontekście,
– bez kontekstu,
– kreując (wyobrażając sobie czy też zapisując) własne sytuacje, w których takie słówko mogłoby zostać użyte.

 

W przeciwnym razie ryzykujemy jedynie bierny odbiór informacji i niezdolność do wykorzystania jej gdy przyjdzie do rozmowy czy maila.

 

 

 

 

 P.S. Kochani, dotarły do mnie głosy oburzenia związane z określeniem zapisu fonetycznego. To, co widać w komentarzach to jedynie kropla w morzu. Spieszę więc z wyjaśnieniami. 🙂

 


Moją intencją absolutnie nie było podważenie istoty fonetyki (zwłaszcza, że sama kocham bawić się wymową i „skakać” między akcentami) .  Jednak anglistyczną wiedzę przekazuję innym już od prawie

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie komentarze.
Ania