Present Simple || Angielski dla wzrokowców

Dziś będzie bardzo merytorycznie i mam mocne postanowienie częściej publikować materiały do nauki angielskiego, które (mam nadzieję ;D ) poszerzą Twoje językowe horyzonty w bezbolesny sposób. 😉

 

VIDEO –> 🙂 

 

 

MAPY MYŚLI

Żeby ogarnąć dlaczego uczę czasów w angielskim w taki, a nie inny sposób, musimy wrócić do źródła. 😉 Jeśli znasz moje metody nauczania, od razu możesz zjechać na dół i przejść do czasu Present Simple. 😉

Mapy myśli wymyślił Tony Buzan i w swojej metodzie nauki uwzględnił 2 bardzo istotne fakty: pamiętamy przede wszystkim obrazy (pamięć wzrokowa) oraz ich lokalizację (pamięć przestrzenna).

Mapy myśli rysujemy na kartkach ustawionych poziomo, najlepiej kolorowych, w centrum zapisujemy temat (wielkimi literami, żeby mózg miał mniejsze problemy z odczytaniem) i rozpoczynamy zapis w prawym górnym rogu, a następnie poruszamy wokół tytułu zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

Widziałam, że dużo osób traktuje mapy myśli jak takiego „pajączka” do burzy mózgów.

Gdy pełnią one taką właśnie funkcję – narzędzia do szukania luźnych skojarzeń i rozwiązywania problemów – może i się sprawdzają. Jednak aby taka mapa myśli miała nam służyć do nauki, musimy ją nieco zmodyfikować (i naszpikować obrazkami). Więcej powinno być więc malowania i mazaków/kredek, aniżeli czcionki. 😉

 

DLACZEGO TAK TRUDNO OGARNĄĆ CZASY?

Ponieważ jesteśmy przekonani, że w języku polskim mamy tylko 3: przeszły, teraźniejszy i przyszły. 😉 Zapominamy jednak, że mamy tzw. końcówki fleksyjne (np. poSZŁA, poSZEDŁ, poSZLIŚMY, itd.) i tryb dokonany i niedokonany (np. OBEJRZAŁAM i OGLĄDAŁAM).

Granice między czasami są w innym miejscu. Nie możemy się już ograniczyć tylko do tego KIEDY dana czynność ma/miała miejsce, ale należy wziąć pod uwagę także jej rodzaj (np. długość, skutki, podany czas, itp.).

Ale nie panikujemy, to naprawdę nie jest takie trudne. 😉
Jedziemy. 😉

 

PRESENT SIMPLE – KIEDY GO UŻYWAMY

 

 

 

KSIĄŻKA Z OPISEM 7 PODSTAWOWYCH CZASÓW –>  🙂  

KURS VIDEO (WYJAŚNIENIE ZASTOSOWAŃ PRZY POMOCY MAP MYŚLI)

 

 

 

 

JAK BUDUJEMY ZDANIA

Niektórym (anglistom 😛 ) mój sposób tłumaczenia może nie przypaść do gustu, ale,

jak śpiewa Demi Lovato:

Oooooh! Oooooh! Oooooh! I really don’t care! 😀

 

Sugeruję wydrukować sobie powyższe ściągawki. Jeżeli pracujesz z artykułem, a nie video, które nagrałam, równocześnie czytaj i zerkaj na grafiki. A teraz do rzeczy. 🙂

 

Zdania w czasie Present Simple możemy zwykle przyporządkować do jednej z trzech kategorii:

 

1) Zdania, w których występuje czasownik BYĆ i słychać to nawet w tłumaczeniu. 😉 

Np. Ja jestem Twoją nauczycielką.
I am your teacher.

On nie jest zmęczony.
He is not tired.

Gdzie ona jest?
Where is she?

Tutaj zdanie twierdzące budujemy używając odmienionego przez osoby czasownika być, tj.
I am
you are
he is
she is
we are
you are
they are

Przeczenia tworzymy przez dodanie „not”, czyli
– am not
– are nor (aren’t)
– is not (isn’t)

A pytania przez tzw. inwersję, tzn. zmieniamy kolejność słów w zdaniu i gdy zadajemy pytanie zaczynające się od CZY, czasownik „BYĆ” wędruje na początek.

Np. Czy ty jesteś głodna?  Are you hungry?
Czy oni są w domu? Are they at home?

 

Jeśli nie oczekujemy prostej odpowiedzi TAK/NIE, a chcemy zapytać GDZIE, DLACZEGO, KIEDY, itp., wówczas to właśnie pytanie będzie stało na początku.

Gdzie ona jest? Where is she?
Dlaczego tu jesteś? Why are you here?
Kiedy jest lekcja? When is the lesson?

 

2) Zdania z wszystkimi pozostałymi czasownikami. 😉

 

Biegać, spać, skakać, wstawać, itp., itd. 😉 Mówimy o czasie teraźniejszym PROSTYM, a dlatego prostym, że często nie wymaga od nas żadnych końcówek w zdaniach twierdzących. 😉

Wyjątek stanowią zdania, w których podmiot (czyli wykonawca czynności 😉 ), to ONA, ON lub ONO.
Wtedy dodajemy do czasownika -s
lub -es, jeśli czasownik kończy się na głoskę szeleszczącą, np. -s, -sh, -ch, -ss lub na -o, -x.

Ja lubię czekoladę.
I like chocolate.

On codziennie wstaje o 7.
He gets up at 7 every day.

W przeczeniach używamy operatora DON’T i DOESN’T.

DOESN’T gdy przeczenie dotyczy  HE/ SHE / IT. DON’T do całej reszty. 😉

Ja tu nie mieszkam.
I don’t live here.

Ona nie ma psa.
She doesn’t have a dog.

 

W pytaniach „CZY” operator wędruje na sam początek. No, chyba, że chcemy zapytać GDZIE, JAK , DLACZEGO, itp., to wtedy pytanie szczegółowe będzie na początku. 😉

Czy ty lubisz czekoladę?
Do you like chocolate?

Czy on lubi psy?
Does he like dogs?

Gdzie oni mieszkają?
Where do they live?

Jakiego rodzaju samochód on ma?
What kid of car does he have?

 

3) Pytanie o wykonawcę czynności, czyli WHO lub czasami WHAT.

Struktura tych pytań jest inna on większości. W większości bowiem używamy operatora DO lub DOES. Trzeba jednak nadmienić, że opera dostosowujemy przecież właśnie do OSOBY, a skoro pytamy o wykonawcę czynności, to i operatora nie ma do czego dostosować. 😉 Stąd różnica w pytaniach. 😉

Efekt? Pytanie traktujemy trochę jak zdanie twierdzące i tak, jakbyśmy używali 3 osoby w l.poj. Innymi słowy –> dodajemy końcówkę -s   lub  -es.

Ewentualnie DOESN’T, jeśli pytanie tego wymaga. Np. Kto nie lubi kawy?

Kto tutaj mieszka?
Who lives here?

Kto daje ci kwiaty każdego dnia?
Who gives you flowers every day.

Co buduje kopce i nie za dobrze widzi?
What builds mounds and can’t see very well?

Kto nie lubi kawy?
Who doesn’t like coffee?

 

 

KSIĄŻKA – Przełam barierę językową.

Kochani 🙂
Dziś premiera mojej drugiej książki! <EXCITED!>

Klikając na okładkę lub tytuł poniżej, zostaniecie przekierowani na stronę wydawnictwa. 😉

 

Break the Barrier
Przełam barierę językową

 

Niżej znajdziecie dedykację oraz jej fragment. 🙂

ENJOY!

 

 

 

Książkę dedykuję tej zahukanej i zakompleksionej Ani sprzed dziesięciu lat. Kto by pomyślał, że upór i przekora wyjdą Ci
na dobre 🙂 ?

 

Przesyłam też masę pozytywnej energii wszystkim innym nieśmiałym „Aniom” (uczniom i kursantom): starszym i młodszym,
z małych wiosek i dużych miast, tych na początku swojej drogi do płynności czy na jej końcu — żebyście to Wy, a nie Wasze
lęki, dyktowali warunki Waszego rozwoju.

Chciałabym również podziękować moim nauczycielom angielskiego, w szczególności Pani Basi Bednarczyk, śp. Jerzemu
Mozolowi oraz Pani Anecie Materniak. Mieliście większy wkład w moją edukację, niż sądzicie.

 

 

 

CICHO SZA! MOŻE SIĘ UPIECZE!

 

Jaka jest największa wada naszego systemu edukacyjnego? Jest nieefektywny, wiadomo. Ale jakie są konkretne przyczyny braku rezultatów, które by nas satysfakcjonowały? Przede wszystkim fakt, że zamiast uczyć się świadomie i z nastawieniem wykorzystania zdobytej wiedzy, stosujemy zasadę 3 x Z, tzn. zakuć, zdać i zapomnieć. Nie trzeba nikomu mówić, że nie ma w tym za grosz logiki. W końcu marnowanie naszych beztroskich lat życia na powtarzanie faktów, które przydadzą się jedynie do wpisania cyferki do kolumny w dzienniku, nie napawa optymizmem.

 

Całokształt jest tym bardziej bolesny, że nasza ścieżka edukacyjna została zaprojektowana na wzór szkieletu ryby: materiał realizowany w różnych szkołach jest (lub powinien być) bardzo zbliżony, z tą jednak różnicą, że w kolejnych klasach jest przerabiany nieco dokładniej. Innymi słowy: uczymy się w kółko tego samego, nierzadko rok w rok, czytamy dziesiątki, jeśli nie setki podręczników, nie pamiętamy z tego nic, po czym kierujemy swoje kroki w stronę wyższej edukacji lub pracy.

 

I po co, pytam? Ale nie o tym chciałam. Do brzegu więc, do brzegu.

 

Moja puenta jest następująca: jeżeli przez lata ucieramy schemat, w którym zakuwamy i zapominamy, i to W PEŁNI ŚWIADOMIE I INTENCJONALNIE, to w jaki sposób mamy się nauczyć języka, który wymaga zdobywania wiedzy tak, aby zagościła ona w mózgu na stałe? Jak mamy poszerzać swoje horyzonty, skoro tak bardzo nawykliśmy do toku rozumowania, w którym „może się upiecze” jest czymś naturalnym? I dlaczego, do cholery, nikt nam nie powiedział na starcie, że MAMY PRAWO NIE WIEDZIEĆ I PYTAĆ? Życie byłoby o wiele prostsze, gdyby dać sobie pozwolenie na braki. Bo w końcu jak inaczej możemy załatać dziury w wiedzy, jeśli nie wiemy, jak to zrobić ani gdzie się one znajdują?

 

W praktyce oznacza to, że w większości przypadków sami nie damy sobie z tym rady, ponieważ nie możemy użyć narzędzi, których nie posiadamy. Nie możemy ich też pożyczyć, bo przecież nie chcemy, żeby o tych dziurach ktokolwiek się dowiedział. Z czym nas to zostawia?

Jak poszerzyć swój zasób słownictwa

Lower your expectations in the short-term so that you can have extremely large goals in the long-term.

Obniż swoje krótkoterminowe oczekiwania, żeby móc ustanawiać ogromne długoterminowe cele.

Tim Ferriss

Na początku napisałam długi i wyszukany wstęp do tego posta, ale w ostatecznym rozrachunku stwierdziłam, że przejdę od razu do rzeczy. 😉  You’re welcome! 😀 😉

 

Jak uniknąć ciągłego zaczynania od nowa?

Nie przerywać. 😀

Jak nie przerywać? Ustawiać sobie (krótkoterminowo) poprzeczkę bardzo, bardzo… BARDZO nisko.

Wybrać ścieżkę najmniejszego oporu, ponieważ to przełamanie tej wewnętrznej niechęci do rozpoczęcia działania jest najtrudniejsze.

Innymi słowy – ucz się JEDNEGO słowa dziennie.

Jedno słowo niczego nie zmieni, powiesz. Przecież poszerzanie zasobu słownictwa, czy to w angielskim czy jakimkolwiek innym języku obcym, to kolosalne zadanie, które nigdy się tak naprawdę nie skończy.

Prawda. Nikt Ci jednak nie każe poprzestać na tym jednym słówku, gdy tylko je „odhaczysz”. Po prostu daj sobie pozwolenie na niższe standardy. Zrobisz więcej? Super. Nie? Luz – plan na dany dzień i tak został zrealizowany.

Dbaj o stawianie pojedynczych cegieł, a mur zadba już sam o siebie.

 

A żeby się łatwiej budowało, niżej lista stron i aplikacji, które są oparte na koncepcji „the word of the day”, czyli słówka na dany dzień. 😉

 

 

STRONY WWW:

Merriam-Webster

Wordthink

Learner’s Dictionary

 

APLIKACJE:

  1. Word of the Day
  2. Vocabulary Builder

 

 

 

 

 

6 sposobów na powiedzenie LUBIĘ po angielsku :)

FILMIK

 

 

Musimy oczywiście zacząć od samych podstaw, to jest

1. LIKE

i

2. LOVE

Nim przejdziemy do bardziej wyszukanych wyrażeń, musimy ogarnąć bazę.

Po LIKE i LOVE (jak i po większości czasowników odnoszących się do preferencji) wybierzemy zwykle jedną z dwóch dróg:

1) podamy CO lubimy czy też kochamy (tj. rzeczownik)

Np. I like ice cream.

2) powiemy CO lubimy/kochamy ROBIĆ (tj. czasownik + …ing)

Np. I love reading books.

 

3. Trzecim najczęściej używanym czasownikiem jest ENJOY i kładzie on nacisk na PRZYJEMNOŚĆ, JAKĄ (ROBIENIE CZEGOŚ) NAM SPRAWIA.Częściej, niż rzadziej, znajdziemy po tym słowie czasownik + ing,  aniżeli rzeczownik (choć ten też może w tym miejscu wystąpić).

Np. I enjoy running. – Bieganie sprawia mi przyjemność.

Np. I enjoy your company. – Lubię Twoje towarzystwo.

 

Ciekawostka. Kursanci bardzo często pytają jak życzyć komuś smacznego.

Enjoy your meal!

Jeśli natomiast zostajemy w hotelu czy siadamy przy stoliku w restauracji, obsługa hotelowa może nam życzyć udanego pobytu czy przyjemnego wieczoru.

Np. Enjoy your stay!

Np. Enjoy your evening!

 

Kolejnymi opcjami są wyrażenia „to be fond of” oraz „to be keen on”, które często są uznawane za synonimy, ale może po kolei.

4. „TO BE FOND OF” sugeruje zwykle, że mamy do kogoś lub czegoś słabość.

Przykładowo, dziadek mógłby powiedzieć, że

He is fond of his youngest grandchild. – Ma słabość do swojego najmłodszego wnuczka czy wnuczki.

Zwracamy uwagę na to, że musimy w tych wyrażeniach odmienić przez osoby czasownik BYĆ.

5. Alternatywą jest „TO BE KEEN ON” i w tym przypadku podkreślamy raczej nasze ZAINTERESOWANIA i AKTYWNOŚĆ.
Np. He is keen on bowling.

 

6. Ostatnim wyrażeniem na dziś jest „TO BE INTO SOMETHING”, jeśli chcemy powiedzieć, że coś nas pasjonuje czy, kolokwialnie ujmując, kręci. 😉

Np. She is into motorcycles.

lub

Np. She is into guys who drive motorcycles.

Hej, nie oceniajcie! Wszyscy mamy swoje słabości! ;D

 

SMALL TALK – jak sobie radzić z niezręczną ciszą

Pół biedy, jeśli jest to koleżanka, której nie lubimy lub przypadkowy przechodzień, z którym utknęliśmy w windzie. Ich możemy zignorować. Co jednak z sytuacjami, w których WYPADA nam coś powiedzieć, a ta niezręczna cisza aż dzwoni w uszach? Nie oszukujmy się – w większości przypadków nie chce nam się z tymi osobami gadać. Rozmowa jest zwykle sztywna, nie mamy wspólnych zainteresowań lub, najczęściej, tak niewiele o tej osobie wiemy, że na horyzoncie nie ma choćby cienia tematu, o który można by zahaczyć.

Pisałam artykuł głównie z myślą o kursantach, którzy taki small talk muszą praktykować po angielsku, więc na końcu załączam mini słowniczek przydatnych wyrażeń. 😉

 

MOŻESZ ZACZĄĆ OD PODSTAW

Jeśli jest to ranek, zapytać jak się spało. Poniedziałek? Jak minął weekend. To jest pogawędka, nie debata z prezydentem na temat losów kraju. I ważne – INTONACJA. Zawieszanie głosu i jąkanie nie pomaga 😛  Mówimy zdecydowanie, pracujemy nad uśmiechem 😛

I nie pozwalamy sobie na to, co ja nazywam „rozjeżdżaniem się wypowiedzi”. Będziemy najprawdopodobniej chcieli zrobić coś w stylu „To… jak się Panu spałooooOOO?”, a głos na końcu wędruje o oktawę wyżej 😛

Opcją nie jest też skróceniem jej do absolutnego minimum – mówienie z prędkością1,5 raza większą, niż nasze normalne tempo wypowiedzi. Dodatkowo, albo brak kontaktu wzrokowego albo bardzo krótkie rzucenie okiem na drugą partię – tędy też nie chcemy iść. 🙂

Naturalne jest patrzenie na naszego rozmówcę przez 50% czasu rozmowy. Więc nie panikujemy, że musimy się na kogoś lampić jak sęp czyhający na ofiarę i wiercić mu spojrzeniem dziurę w głowie 😛 Połowa czasu wystarczy 😉

 

SŁUCHAJ (ZE SZCZERYM!) ZAINTERESOWANIEM

Najważniejsze: SŁUCHAJ ODPOWIEDZI! I nie tylko dlatego, że później podsunie Ci ona dalsze pomysły (!). 😛

I tu zwracam się do tej empatycznej i ludzkiej cząstki każdego człowieka 😛 Ponieważ nawet wtedy, gdy spotykamy kogoś, z kim nie nadajemy na tych samych falach, nie oznacza to, że losy czy problemy tej osoby są nam obojętne. Gdy więc pytam któregoś kursanta jak mu minął dzień w pracy, CHCĘ usłyszeć odpowiedź. Oczywiście nie mam większego wpływu na to, czy ktoś ma upi***go szefa lub irytującego kolegę, ale bardzo często wysłuchanie z uwagą wystarcza.

 

NAUCZ SIĘ ZADAWAĆ DOBRE PYTANIA

Pierwsza lub druga wypowiedź naszego rozmówcy zwykle wystarcza, by podsunąć nam jakiś temat, który będziemy mogli pociągnąć.

I tak od weekendu z rodziną możemy przejść do pytania o to, do kogo dzieciaki są bardziej podobne, a od koszenia trawy do plusów i minusów mieszkania w domu czy mieszkaniu. Nie musimy wznosić się na wyżyny kreatywności, ani poruszać osobistych tematów (w większości przypadków nawet nie powinniśmy). Na tym etapie naszym zadaniem jest zwykle jedynie podtrzymanie luźnej rozmowy, a ogródek czy wizyta w Castoramie mają raczej małe szanse wywołania negatywnych odczuć. 😉

 

POWIEDZ KOMPLEMENT …

Znowu: SZCZERY! Na tym polega różnica między komplementem, a pochlebstwem – to drugie kategoryzuje się już jako podlizywanie 😛 Jak Ci się nie podobają buty, to nie mów nic 😛 Ale jak ktoś ma fajny krawat lub szałowe szpilki, to podziel się tą myślą. 🙂

Zawsze wychodzę z założenia, że w naszej polskiej mentalności jest bardzo dużo smutku, stagnacji i narzekań, a za mało mówienia sobie miłych szczerych rzeczy. Każdy ma jakieś kompleksy. Ja mam kompleksy, Ty masz kompleksy i pani w recepcji też ma swoje kompleksy! 😛 Prawdziwy komplement sprawi, że rozmówca poczuje się nieco lepiej w swojej skórze.

Przykładów nie brakuje, trzeba tylko uważać, bo diabeł tkwi w szczegółach. Znam np. dżentelmena, który zawsze pisze konkretnym rodzajem długopisów. 😉 Inny od czasu do czasu zaszaleje ze wzorem koszuli (i zamiast blado-błękitnej ubierze walący po oczach fiolet (w którym jest mu naprawdę fajnie 🙂 ). Inny jest zawsze bardzo stonowany i zrównoważony (starszy znajomy z lotniska) – gdy latałam, uwielbiałam rozmawiać z nim o życiu. Oczywiście nie omieszkałam mu o tym powiedzieć – jego obecność i stoicka postawa działały na mnie bardzo uspokajająco. 🙂

Z paniami jest nieco łatwiej. 😉 Mogą to być oczywiście pięknie pomalowane paznokcie czy fantastyczne perfumy, nie lubię jednak szufladkować kobiet w ten sposób i nie zachęcam do tego innych. Sportowa bluza czy porządek na biurku, to także dobry „conversation starter”. 🙂

 

 

WYCIĄGNIJ Z NIEGO WNIOSKI (+ ZAUWAŻAJ WZORY I TENDENCJE).

Ponieważ ta wspomniana wyżej sportowa bluzka czy porządek na biurku mogą nie być bez znaczenia 😉 Pierwsze może zasugerować aktywny tryb życia, drugie bycie dobrze zorganizowaną osobą 🙂 Komuś często wibruje telefon? Zakładając, że nie jest uzależniony od FB i powiadomień, prawdopodobnie ma dużo pracy – można zahaczyć o podzielność uwagi i dystraktory. Ktoś jest zawsze na czas – pochwalić punktualność (a jeszcze jak ma dzieci i poranną gonitwę z ubieraniem i podwożeniem w różne miejsca – PODWÓJNY KOMPLEMENT 😀 ).

 

ZAWSZE MIEJ COŚ CIEKAWEGO DO POWIEDZENIA

Bo kto powiedział, że „small talk” musi być o niczym i bez treści merytorycznej? Ostatnio przy okazji konwersacji po angielsku o największych wynalazkach wszech-czasów, kursantka wspomniała o filmiku o tematyce naukowej, który niedawno oglądała. Laska nie ogląda w swoim wolnym czasie vloga o tym, że ktoś poszedł do Starbucks (nie, żebym hejtowała, choć mało to kształtuje umysł), a graficzną reprezentację skali wszechświata! HOW COOL IS THAT!? 🙂 <3

Bądź osobą, która chętnie uczy się nowych rzeczy i jest ciekawa świata, a nigdy nie zabraknie Ci tematów do rozmowy. 🙂

 

POPROŚ O REKOMENDACJĘ

Ostatnio jedna z moich kursantek z małopolski, z którą prowadzę zajęcia przez skype’a, wspomniała, że wybiera się do Rzeszowa. Wywiązała się z tego oczywiście krótka dyskusja na temat tego co warto na Podkarpaciu zobaczyć.

Inny przykład – planujemy z dziewczynami babski wieczór. Większość z nas nie mieszka w Rzeszowie, więc warto pomyśleć o jakimś fajnym planie wieczoru. Które lokale odwiedzić? Jakie atrakcje (np. park linowy) oferuje miasteczko? PORADŹ SIĘ ROZMÓWCY.

Błąd, jaki często popełniamy, to założenie, że od razu musimy zadać jakieś pytanie drugiej stronie. I PYTANIE jest jak najbardziej wskazane (nie chcemy wyjść na egoistycznego dudka, który mówi tylko o sobie), ale możemy zrobić wstęp w postaci krótkiej historii i WTEDY ZAPYTAĆ o zdanie lub poradę.

Naturalnie, trzeba dostosować pytanie do rozmówcy, nie zapytam 50-letniego szefa gdzie zorganizować koleżance wieczór panieński. 😛

BONUS: Wiedzieliście o tym, że jeśli ktoś zdoła nam wyświadczyć jakąś mikro-przysługę (potrzyma coś, odpowie na proste pytanie, itp.), to automatycznie nas bardziej lubi? 😉  <3 Kocham czytać statystyki z psychologii z takimi smaczkami 😀 Wytłumaczenie na to jest proste – lubimy czuć się potrzebni. Spraw więc, żeby druga strona poczuła, że jest użyteczna. 😉

 

 

 

 

***

How have you been? – W przeciwieństwie do „how are you” sugeruje wyższy poziom zaawanzowania językowego. Używamy czasu Present Perfect i pytamy tym samym jak się ktoś miewa(ł) ostatnimi czasy (a nie tylko w chwili obecnej).

How did you sleep? / How was your weekend?

I must say, this is a really nice shirt/tie. 🙂 I noticed you always match your tie with the shirt very well.

I love your perfumes. Very fresh/floral/delicate.

Wow, your desk is so tidy! Rarely do I see somebody so well-organized!

Recently I’ve been thinking about getting a present for my brother, because his 30th birthday is coming. Could you give me any recommendations? He works as a… and likes…

Are you a fan of sports? Recently I’ve read an article about the weirdest and funniest sports in the world.

Yesterday I googled some tips and tricks on how to live more economically and bumped into water filters. Do you use one? I’m wondering if I should buy it as well.

Jak się uczyć nowych słówek przez YouTube

Dziś wpis będzie bardzo techniczny, dla niektórych pewne elementy mogą się wydać banalne i oczywiste, jednak podchodzę do sprawy tak, jakby mnie czytał całkowity laik komputerowo-internetowy. Tak na wszelki wypadek, żeby nikt się nie pogubił 😉

I jeszcze jedno.

Dlaczego tylko słówek? Ano dlatego, że nauka nauce nie równa. Tak, jak inaczej przygotowujemy się do sprawdzianów opisowych czy ABCD, tak i tu musimy różnicować i dostosowywać swoje metody w zależności od pożądanych rezultatów.

 

Czy chcesz poszerzyć zakres słownictwa?

Poprawić wymowę?

Podnieść poziom rozumienia ze słuchu?

Nauczyć się akcentu?

Doskonalić „spelling”, tj. nauczyć się pisać?

Poprawić komunikację?

Upłynnić swoje wypowiedzi przez często powtarzające się sztywne wyrażenia?

Czy może po prostu zgłębić konkretny temat, ale w języku angielskim?

 

Te elementy języka siłą rzeczy się przenikają, jednak to od nas zależy na co nałożymy nacisk.

 

Czy nie można tak wszystkiego na raz? No, nie bardzo. Ponieważ, choć ludzki mózg jest niesamowitym narzędziem, to jednak takim, które potrafi się w pełni koncentrować tylko na jednym nowym procesie. ALE NIE LĘKAJCIE SIĘ! ;P  Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wykorzystywać to samo źródło wielokrotnie, a w różnych celach, a bloga zamykać nie zamierzam, więc na pewno wrócimy do tematu. 😉

Poniższy opis to wersja „FULL WYPAS” dla bardzo ambitnych. Dla tych, którzy chcą wersję minimum – nie drukujecie napisów i robicie wybiórcze notatki z video. 🙂

 

POSZERZENIE SŁOWNICTWA

 

0) Dobrze dobierz źródło!

Tj. nie youtuberów z kluskami w ustach, a raczej celując w native speakerów w przyzwoitą dykcją (oraz dobrymi napisami, nie automatycznie generowanymi).

Mogę polecić:

College Info Geek, USA  – efektywna nauka i produktywność, Tom mówi szybko, ale wyraźnie),

Study with Jess, Australia – efektywna nauka, produktywność, materiały do nauki, robienie notatek, itp. Dla mnie odrobinę przesłodzone, ale merytorycznie przyzwoite. Dobre napisy.

Marie Forleo, USA – rozwój osobisty, produktywność, biznes.

 

W bonusie, spoza tematyki „personal development” i efektywnej nauki:

– Pat Flynn, USA – biznes online.

– Lewis Howes, USA – rozwój osobisty.

– Doctor Mike, USA – zdrowie.

 

1) Jeśli to nie jest oczywiste – WŁĄCZ ANGIELSKIE NAPISY!

Subtitles! ANGIELSKIE, MÓWIĘ! :p  Polskie tłumaczenie sprawia tylko, że zamiast koncentrować się na nowym słownictwie, uwaga wędruje w stronę przekazu z filmiku (nie wspominając o tym, że to głównie słuchanie). Odpalając anglojęzyczne napisy w tym samym czasie czytamy i słuchamy, a to jedna z najlepszych możliwych metod nauki. Wiem z własnego doświadczenia, że jeżeli mam możliwość połączenia tych dwóch kanałów, to moje szanse na przyswojenie nowego słówka są o wiele większe.

 

2) Jeśli to konieczne, (bez poczucia winy!) ZMNIEJSZ PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA.

W prawym dolnym rogu video jest takie zębate koło, po kliknięciu którego wyświetli nam się m.in. SZYBKOŚĆ. 😉

Często spotykam się z oporami do tego 'triku’ ze strony kursantów. Uważają, że nie ma on sensu, ponieważ całe życie nie będą przecież mogli dostosowywać sobie cudzych wypowiedzi do siebie. Ok, zgoda, ale naukę chodzenia zaczynaliśmy od pierwszych kroków, a potem marszu, a nie sprintu (sztampowy przykład, wiem, ale dobrze odzwierciedla, co mam na myśli).

Trzeba sobie uświadomić, że nie tylko próbujemy zrozumieć o czym mowa w filmiku, ale jeszcze chcemy to zrobić w nowym dla mózgu „kodzie”. Spokojnie, krok po kroku. Odrobina wyrozumiałości dla własnych szarych komórek. 😉

 

 

OPCJONALNY PODPUNKT DLA AMBITNYCH

3) Ściągnij i wydrukuj napisy.

Np. dzięki  –> TEJ STRONIE

Wklejamy link interesującego nas video, wciskamy ENTER, scrollujemy odrobinę w dół i zatrzymujemy się na części podpisanej SUBTITLES. Klikamy niebieski guzik i gotowe. 😉

 

4) TŁUMACZ SŁOWNICTWO (na bieżąco, podczas pierwszego oglądania)

Niektórzy woleliby spisać wszystkie nieznane im słówka podczas oglądania, a dopiero potem hurtowo je przetłumaczyć. Jest jednak z tym pewien problem (zwłaszcza jeśli nie wydrukowaliśmy skryptu z napisami). Tracimy kontekst. Jeśli więc weźmiemy się za tłumaczenie dłuższą chwilę po tym, jak skończyliśmy oglądać, mózg może nie skojarzyć interesującej nas części i w efekcie nauczymy się zupełnie innego tłumaczenia.

Co więc robić? Czytać i „oglądać” video równocześnie, wciskać pauzę, gdy natrafimy na coś nowego i robić notatki (na wydrukowanym skrypcie/w zeszycie/na kartce).

 

5) UCZ SIĘ SŁÓWEK (NIEZALEŻNIE OD VIDEO).

Metod Ci u nas pod dostatkiem. Mnemotechniki, fiszki, spidergramy, rozwieszone w domu karteczki samoprzylepne, nagrywanie słówek na telefon i ich późniejsze odtwarzanie, itp., itd. Ważne, żeby przyswajać nowe słownictwo zarówno w kontekście (czytając ściągnięte napisy i budując własne zdania), jak i bez – na wyrywki.

 

6) OBEJRZYJ VIDEO PO PRZYSWOJENIU NOWEGO SŁOWNICTWA.

Usiądź wygodnie i wciśnij jeszcze raz „PLAY”, a następnie ciesz się efektami swojej pracy. 🙂 To najprzyjemniejszy moment procesu – gdy zauważamy, że rozumiemy więcej, niż przy pierwszym podejściu.

😉

 

Jak zacząć myśleć po angielsku

KROK 1 – ZDEFINIUJ SWÓJ POZIOM

 

Inaczej do sprawy podejdzie osoba początkująca, a inaczej średnio-zaawansowana. Starzy wyjadacze mogą mieć przewagę w kwestii różnorodności materiałów, jednak istnieją też większe szanse, że ich angielski jest naszpikowany błędami i szkodliwymi nawykami. Jeśli więc chcesz przejść na kolejny poziom nauki języka obcego, najpierw musisz ustalić z jakich książek, kursów, filmów, itp. będziesz korzystać. Jak ustalić swój poziom? W pierwszej kolejności można uzupełnić w sieci tzw. placement test. Nie jest on jednak kompleksowy i pomoc kompetentnego lektora może się okazać nieodzowna (zwłaszcza, że chodzi nam przecież o mentalny odpowiednik mówienia, a nie poprawność gramatyczną).

 

 

A POTEM…

 

 

 

 

OGRANICZ POLSKI I ZAPOMNIJ O TŁUMACZENIU

 

Dlaczego? Ponieważ procesy myślowe ucznia tłumaczącego z PL na ANG oraz takiego, który ten element pomija (i od razu buduje zdania w obcym języki), są bardzo różne.

 

Z TŁUMACZENIEM

UFORMOWANIE KONCEPCJI –> BUDOWA ZDANIA W J. POLSKIM –> TŁUMACZENIE SŁOWO PO SŁOWIE –>
(BLOKADA WYNIKAJĄCA Z BRAKU SŁÓW –> ) BUDOWANIE ZDANIA PO ANGIELSKU

 

Nie wspomnę już o energii, którą marnujemy próbując myśleć dwutorowo – pamiętać przekaz i oryginalne zdanie i tłumaczyć wszystkie słowa po kolei.

 

BEZ TŁUMACZENIA:

UFORMOWANIE KONCEPCJI –> BUDOWANIE ZDANIA PO ANGIELSKU

 

 

 

PRZEKALKULUJ WSZYSTKO I WIEDZ NA CO SIĘ PORYWASZ

 

Od czasu do czasu jakiś kursant pożali mi się, że nie widzi dużej poprawy w swoich umiejętnościach językowych. Ironicznie, ten sam kursant spędza ogromne pokłady wolnego czasu na naukę angielskiego – dokładnie aż jedną godzinę w tygodniu, na lekcji ze mną…

Przeliczmy to sobie.

Doba ma 24 h, tydzień 7 dni, co daje nam 168 h w tygodniu. Nie mniej, nie więcej. Umysł człowieka operuje NON STOP. Nawet kiedy wydaje nam się, że mózg nie pracuje, to on i tak pracuje. 😛 Podczas snu następuje m.in. innymi odsiew zbędnych informacji i porządkowanie tych nowych i użytecznych (oczywiście w dużym uproszczeniu). Używamy naszego ojczystego języka nawet we śnie, co oznacza, że taki kursant posługuje się językiem polskim przez 167 h, a angielskim tylko przez godzinę (i to często niepełną przez próby tłumaczenia na głos).

Usiłujemy więc skłonić mózg do posługiwania się zupełnie nowym kodem, aniżeli tym, w którym go szkoliliśmy całe lata. W dodatku liczymy na to, że 0,6% naszego czasu (vs. 99,4 %) wystarczy, żeby wyrobić sobie nowe nawyki.

Acha… 😛

 

 

 

OCZEKUJ ŚCIAN (NA KAŻDYM KROKU)

 

Nie spotkałam ani jednej osoby, która nie próbowałaby mimowolnie wrócić do starych nawyków przy próbie przestawienia się na myślenie po angielsku.

Jeżeli jesteśmy na wyższym poziomie zaawansowania i od początku nie wprowadziliśmy zasady kreowania myśli i budowania zdań w języku docelowym, bunt mózgu będzie naturalny i nieunikniony. W końcu w swoim umyśle już od dawna formowaliśmy ścieżki neuronowe pełne translacji.

Zmiana nawyków? To nie może przebiec bez problemów. 🙂

 

 

 

SŁUCHAJ BIERNIE

 

Czyli otaczaj się językiem. Nawet jeżeli niczego na początku nie ogarniesz. Nie chodzi o słuchanie, a SŁYSZENIE. Zaznajamianie się z melodią języka i jego dźwiękami.

Zupełnie jak z jazdą samochodem – gdy wsiadamy za kółko po raz pierwszy nie robimy tego od tak, od razu. Najpierw patrzymy jak robią to inni. Z brzmieniem języka jest podobnie.

 

 

 

SŁUCHAJ AKTYWNIE

 

Koncentruj się na przekazie, wsłuchuj się w znaczenie.

I znów, nie chodzi o to, aby z marszu tłumaczyć słowo po słowie. Jest to ten sam błąd, co przy formowaniu własnych wypowiedzi, tj. dodawanie sobie roboty i tworzenie szkodliwego nawyku.

Od początku należy nastawić się, że to zdanie, ewentualnie jego część, przenosi informację i trzeba postrzegać je jako całość (dążymy do tzw. big picture, czyli postrzegania całego obrazu, a nie tylko jego fragmentów).

 

 

 

ZAWSZE POWTARZAJ NA GŁOS

 

Po pierwsze, nie obudzisz się pewnego dnia z aparatem mowy gotowym do kreowania nieznanych mu dźwięków. Każdy z nas ma (w samej twarzy) 43 mięśnie, a jak wiadomo mięsień nieużywany zanika lub jest o wiele słabszy od tego regularnie wykorzystywanego.

Po drugie, formowanie myśli w obcym języku jest bardzo zbliżone do wypowiadania ich na głos (i vice versa). Okazuje się, że nawet struny głosowe pracują w taki samo sposób, nawet gdy nie mówimy czegoś głośno, a jedynie to pomyślimy.

 

 

PISZ W TYM JĘZYKU

 

Gdzie się tylko da i jak często się da.

Osobiście, od lat zapisuję swoją listę rzeczy do zrobienia na dany dzień w postaci miksu językowego. Gdyby więc mój terminarz wpadł w ręce przypadkowej osoby, najprawdopodobniej nie zrozumiałaby ona z niego nic. 😀 Mogą to być luźne przemyślenia przy śniadaniu (tzw. morning pages), terminarz, pamiętnik, lista zakupów czy po prostu wiadomości wymieniane z kimś bliskim czy też tzw. penpal’em.

Obcy język musi się stać naszym narzędziem codziennego użytku, abyśmy mogli się nim w pewnym momencie naturalnie posługiwać.

Daj komuś niedoświadczonemu szlifierkę i nie będzie wiedział jak się nią obsługiwać. Podobnie jest z mózgiem przymuszonym do używania języka obcego.

 

 

 

CZYTAJ KSIĄŻKI I OGLĄDAJ FILMY/SERIALE

 

Zwłaszcza takie, w których występuje język kolokwialny, np. seriale komediowe. 🙂 Nie zawsze mamy wpływ na to, czy w naszym środowisku znajdują się ludzie władający docelowym językiem. Mamy jednak dużo do powiedzenia w kwestii tego, czym karmimy swoje umysły poza pracą.

Jeśli nie masz więc za bardzo z kim pogadać i od kogo się uczyć – odpal Netflix lub zajrzyj na kanał jakiegoś amerykańskiego/brytyjskiego youtubera.

 

 

 

ZAPOMNIJ O SKOMPLIKOWANYCH ZDANIACH

 

Jedna z najważniejszych rzeczy, jakie wyniosłam z lekcji angielskiego w liceum – PROSTOTA! SIMPLICITY!

Nie utrudniaj sobie życia, zwłaszcza na początku. Celem jest przekazanie informacji, nic więcej. Nic nam po bardzo wysoko postawionej poprzeczce i ambicjach, jeśli przez nie podejmiemy nawet próby i.

Zasada jest prosta: nie przechodzisz do zdań złożonych dopóki nie będziesz szastać na lewo i prawo prostymi.

 

 

PARAFRAZUJ. WSZYSTKO!

Parafraza to nic innego, jak opisywanie tego samego, tylko przy użyciu innych słów, zwrotów, struktur. Mogą być to definicje, przykłady zdań z lukami, synonimy, antonimy, opisy sytuacji – wszystkie chwyty dozwolone.

Umiejętność parafrazowania jest jedną z najważniejszych w nauce języka i komunikacji, ponieważ nigdy nie będziemy znać WSZYSTKICH słów w danym języku. Cholera, przecież po polsku jest masa takich, z którymi się wcześniej nie spotkaliśmy. Czemu więc oczekujemy od siebie, że nagle zaczniemy sypać z rękawa wyszukanymi terminami?

Czym jest długopis? To taka rzecz, zwykle zrobiona z plastiku, która służy nam do zapisywania różnych informacji, list i robienia notatek.

Jasne? Świetnie! To teraz po angielsku. 😉

 

 

GOTOWY, DO BIEGU, START!

Czyli zastosuj monolog w swojej nauce języka. Wybierz dowolny temat, najlepiej prosty, niewymagający skomplikowanego i wyszukanego słownictwa, na który możesz mówić przez kilkanaście sekund bez przerwy. Zmierz czas i zanotuj. Następnego dnia przeprowadź to ćwiczenie jeszcze raz (może być ten sam temat, choć długoterminowo trzeba będzie troszkę namieszać 😉 ).

Celem są coraz dłuższe wypowiedzi i zwiększenie poziomu trudności pod względem poruszanego tematu. Presja czasu pomoże wymusić na umyśle posługiwanie się drugim językiem, ponieważ nie będzie czasu na tłumaczenie. Uprzedzam tylko – na początku będziecie mnie przeklinać za ten eksperyment. 😉 Za kilka tygodni podziękujecie. 😉 Nie ma za co. 😀

 

 

24 H Z ANGIELSKIM

 

Nie każdy ma luksus takiej separacji językowej, jednak jeśli ktoś ma – zdecydowanie polecam spróbować. 🙂 Rzecz w tym, żeby „zanurzyć się” w języku na dłuższy okres czasu, niż tylko godzina czy dwie.

Wiele osób dziwi mi się, że byłam w stanie opanować angielski bez wyjazdu za granicę. Wbrew pozorom, jest to bardzo proste – byłam nim cały czas otoczona i zmuszona do posługiwania się nim (studia filologiczne = słuchanie, mówienie i uczenie się po angielsku).

Chcemy więc być bombardowani angielskim, ponieważ mózg nie przeskakuje wtedy z jednego języka na drugi. Nie zmuszamy go do „zmiany kodu”, tylko wymuszamy stosowanie jednego non stop.

I nie trudno zrozumieć dlaczego: jeżeli uczymy się nowej umiejętności, np. jazdy samochodem i ruszania z miejsca, to kiedy będzie nam szło lepiej? W 5-tej minucie ćwiczeń czy w 50-tej?

 

 

 

 

Nauka słówek – jak tworzyć śmieszne skojarzenia, by bezboleśnie zapamiętywać

 

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=sC8EJmADD5M&feature=youtu.be

 

GDY ANIA MIAŁA 13 LAT

– Nauczyłaś się już na jutrzejszy sprawdzian z historii?
– Tak, wszystko już przeczytałam.
– Przeczytałaś?! I ty się tak przygotowujesz?! To pewnie słabo te sprawdziany piszesz…

I choć w tamtym okresie z historii dostawała czwórki i piątki, głupia Ania wbiła sobie do głowy, że nie umiała się uczyć, a przeczytanie materiału było niedostatecznie dobre, aby go zapamiętać. I tak trwała w tym przekonaniu lat kilka.

 

 

GDY ANIA MIAŁA 18 LAT

– No, siedzę i się uczę…! – koleżanka wydawała się kompletnie nie ogarniać pytania.
– Ale jak to się uczysz? Co konkretnie robisz? Czytasz po cichu? Na głos? Kujesz osobno daty?
– Najpierw wszystko czytam, a potem sama opowiadam tą historię.
– I tak po samym przeczytaniu wszystko pamiętasz…? :O
– No, przecież jak coś przeczytasz, to pamiętasz co czytałaś, nie?!

Teraz już nie.

 

 

 

MĄDRE DZIECKO, GŁUPIE DZIECKO

 

Czyli jakimi nas widzi świat, tacy jesteśmy. Jeśli nauczyciel w podstawówce stwierdza, że jesteśmy z czegoś słabi, to w jaki sposób to wpływa na naszą samoocenę?

Dzieci BARDZO łatwo ulegają sugestii, a opinia dorosłych staje się ich własną. Im więcej razy (w szczególności od ważnej dla nas osoby) usłyszymy, że do czegoś się nie nadajemy, to głębiej się to wgryzie w nasze poczucie tożsamości. Podobnie ma się sytuacja z nauką i każde z nas musi samo odpowiedzieć sobie na to pytanie:

czy oceniam swój intelekt przez własny pryzmat czy ten, który został mi narzucony lata wcześniej?

Jak zacząć kwestionować takie negatywne przekonania? Prosto. Wystarczy opisać najwredniejszego i najsympatyczniejszego nauczyciela z czasów szkolnych. O dziwo, takie rzeczy pamiętamy bardzo szczegółowo. Albo najbardziej udaną imprezę w życiu. Pierwszy pocałunek. Sytuacje, w której byliśmy przerażeni. Stłuczkę samochodową. Dźwięki ulubionej piosenki. Kolor okładki ulubionej książki.

Nie jesteśmy głupi. Jeśli czegoś nie pamiętamy, to tylko dlatego, że nie stosowaliśmy spersonalizowanych technik najbardziej przyjaznych dla naszego mózgu.

Uczyliśmy się w sposób linearny, nudny, łopatologiczny, suchy, mało praktyczny. Czyli nieefektywny, ponieważ prawie 70% społeczeństwa najlepiej przyswaja wiedzę wzrokowo. A wzrokowo to znaczy jak?

 

 

EBOOK – WORKBOOK
PREMIERA 10.06.19 R.

ZAPISY NA LISTĘ OSÓB ZAINTERESOWANYCH 

 

 

POPRZEKLINAJ SOBIE I POBRECHTAJ

 

Mnemotechniki (nazywane również mnemonikami, od angielskiego mnemonics) to techniki zapamiętywania nowych informacji przez jaskrawe, skrajne, żywe i wywołujące emocje skojarzenia (bo, nie wiedzieć czemu, mózg zapamiętuje głównie to, co śmieszne, absurdalne, sentymentalne, wulgarne lub zboczone… 😛 ). Wspominałam już o nich TUTAJ.

Nowe informacje zagoszczą więc na stałe w mózgu, jeśli

1) będę działać nam na wyobraźnię,

2) zostaną przyłączone do tego, co już wiemy.

I wszystko pięknie wygląda w teorii, tylko jakoś praktyka tworzenia tych mnemotechnik nam nie wychodzi, a im jesteśmy starsi, tym trudniej (dlatego, że dłużej wyrabialiśmy sobie nawyki nieskutecznej nauki). Im bardziej przywykliśmy do bezmyślnego powtarzania słówek na głos, tym większy stawiamy opór przed stosowaniem skojarzeń.Przez to właśnie słyszę na porządku dziennym, że „Pani jest łatwiej„, „nie wychodzą mi te skojarzenia”, „no, nic mi nie przychodzi do głowy” i „Ty masz do tego lepszą głowę”.

Otóż… g**no prawda, wysoki sądzie! 😛 Nie mam ani większego talentu, ani lepszej głowy do głupich skojarzeń, ponieważ zaczynają też miałam takie trudności. Jedyne co mam, to WIĘCEJ PRAKTYKI. 😉

 

Postanowiłam więc podsunąć Wam kilka ćwiczeń, które pomogą wyrobić umiejętność tworzenia zabawnych asocjacji i historyjek. 🙂

 

 

Ania 😉

 

 

 

  1. Szukamy słów, które wyglądają podobnie. Jeżeli dopiero zaczynamy swoją przygodę z nauką angielskiego, skojarzeń będziemy szukać w języku polskim. Jeśli jednak jesteśmy już na nieco wyższym poziomie zaawansowania, możemy mieszać oba języki.

Np. KNOT   /not/ – węzeł

Jak go sKNOcisz, to lina się rozwiąże. 😉

 

 

 

 

2. Skojarzenia możemy tworzyć w oparciu o zapis lub wymowę. Gdy powtórzymy mnemotechnikę kilka razy, dla naszego mózgu nie będzie miało to mniejszego znaczenia. Tak czy siak, powinniśmy się uczyć zarówno jednego, jak i drugiego, więc to od czego zaczniemy, nie ma większego znaczenia. Haczyk to haczyk. 😉

 

Np. RIBBON  /ryben/   –  kokarda

Ryben? Rybny? 😀  Rybna kokardka? Kokardka na rybie? 😀

              +             

 

 

 

Stwórz własne skojarzenie. 🙂 Znajdź w języku polskim słówko, które będzie Twoim haczykiem do następującego słówka. 😉

 

 

Np. RAILING   /rejling/   –  balustrada, poręcz  (np. przy schodach)

Np. Jakie słowo w polskim zaczyna się od „rej…” ???

… 🙂  Nie przewijaj do dołu, zanim nie stworzysz własnego skojarzenia! 😛 🙂

 

 

 

 

… 🙂

 

 

 

 

… 🙂

 

 

 

 

… 🙂

 

Dla mnie jest to REJs  statkiem. 😉 Mogę też wykorzystać drugą część nowego słówka, w tym przypadku jest to „ling”. LING to dla mnie skojarzenie od LINGWISTYKI lub LINGWISTY, czyli człowieka, który zajmuje się językiem. 😉

 

Wyobrażam więc sobie, że na wakacje popłynę w rejs statkiem, na którym będę uczyła się języków obcych. 😀 A statek, jak to statek, musi mieć barierki i balustrady. 😉