Present Simple || Angielski dla wzrokowców

Dziś będzie bardzo merytorycznie i mam mocne postanowienie częściej publikować materiały do nauki angielskiego, które (mam nadzieję ;D ) poszerzą Twoje językowe horyzonty w bezbolesny sposób. 😉

 

VIDEO –> 🙂 

 

 

MAPY MYŚLI

Żeby ogarnąć dlaczego uczę czasów w angielskim w taki, a nie inny sposób, musimy wrócić do źródła. 😉 Jeśli znasz moje metody nauczania, od razu możesz zjechać na dół i przejść do czasu Present Simple. 😉

Mapy myśli wymyślił Tony Buzan i w swojej metodzie nauki uwzględnił 2 bardzo istotne fakty: pamiętamy przede wszystkim obrazy (pamięć wzrokowa) oraz ich lokalizację (pamięć przestrzenna).

Mapy myśli rysujemy na kartkach ustawionych poziomo, najlepiej kolorowych, w centrum zapisujemy temat (wielkimi literami, żeby mózg miał mniejsze problemy z odczytaniem) i rozpoczynamy zapis w prawym górnym rogu, a następnie poruszamy wokół tytułu zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

Widziałam, że dużo osób traktuje mapy myśli jak takiego „pajączka” do burzy mózgów.

Gdy pełnią one taką właśnie funkcję – narzędzia do szukania luźnych skojarzeń i rozwiązywania problemów – może i się sprawdzają. Jednak aby taka mapa myśli miała nam służyć do nauki, musimy ją nieco zmodyfikować (i naszpikować obrazkami). Więcej powinno być więc malowania i mazaków/kredek, aniżeli czcionki. 😉

 

DLACZEGO TAK TRUDNO OGARNĄĆ CZASY?

Ponieważ jesteśmy przekonani, że w języku polskim mamy tylko 3: przeszły, teraźniejszy i przyszły. 😉 Zapominamy jednak, że mamy tzw. końcówki fleksyjne (np. poSZŁA, poSZEDŁ, poSZLIŚMY, itd.) i tryb dokonany i niedokonany (np. OBEJRZAŁAM i OGLĄDAŁAM).

Granice między czasami są w innym miejscu. Nie możemy się już ograniczyć tylko do tego KIEDY dana czynność ma/miała miejsce, ale należy wziąć pod uwagę także jej rodzaj (np. długość, skutki, podany czas, itp.).

Ale nie panikujemy, to naprawdę nie jest takie trudne. 😉
Jedziemy. 😉

 

PRESENT SIMPLE – KIEDY GO UŻYWAMY

 

 

 

KSIĄŻKA Z OPISEM 7 PODSTAWOWYCH CZASÓW –>  🙂  

KURS VIDEO (WYJAŚNIENIE ZASTOSOWAŃ PRZY POMOCY MAP MYŚLI)

 

 

 

 

JAK BUDUJEMY ZDANIA

Niektórym (anglistom 😛 ) mój sposób tłumaczenia może nie przypaść do gustu, ale,

jak śpiewa Demi Lovato:

Oooooh! Oooooh! Oooooh! I really don’t care! 😀

 

Sugeruję wydrukować sobie powyższe ściągawki. Jeżeli pracujesz z artykułem, a nie video, które nagrałam, równocześnie czytaj i zerkaj na grafiki. A teraz do rzeczy. 🙂

 

Zdania w czasie Present Simple możemy zwykle przyporządkować do jednej z trzech kategorii:

 

1) Zdania, w których występuje czasownik BYĆ i słychać to nawet w tłumaczeniu. 😉 

Np. Ja jestem Twoją nauczycielką.
I am your teacher.

On nie jest zmęczony.
He is not tired.

Gdzie ona jest?
Where is she?

Tutaj zdanie twierdzące budujemy używając odmienionego przez osoby czasownika być, tj.
I am
you are
he is
she is
we are
you are
they are

Przeczenia tworzymy przez dodanie „not”, czyli
– am not
– are nor (aren’t)
– is not (isn’t)

A pytania przez tzw. inwersję, tzn. zmieniamy kolejność słów w zdaniu i gdy zadajemy pytanie zaczynające się od CZY, czasownik „BYĆ” wędruje na początek.

Np. Czy ty jesteś głodna?  Are you hungry?
Czy oni są w domu? Are they at home?

 

Jeśli nie oczekujemy prostej odpowiedzi TAK/NIE, a chcemy zapytać GDZIE, DLACZEGO, KIEDY, itp., wówczas to właśnie pytanie będzie stało na początku.

Gdzie ona jest? Where is she?
Dlaczego tu jesteś? Why are you here?
Kiedy jest lekcja? When is the lesson?

 

2) Zdania z wszystkimi pozostałymi czasownikami. 😉

 

Biegać, spać, skakać, wstawać, itp., itd. 😉 Mówimy o czasie teraźniejszym PROSTYM, a dlatego prostym, że często nie wymaga od nas żadnych końcówek w zdaniach twierdzących. 😉

Wyjątek stanowią zdania, w których podmiot (czyli wykonawca czynności 😉 ), to ONA, ON lub ONO.
Wtedy dodajemy do czasownika -s
lub -es, jeśli czasownik kończy się na głoskę szeleszczącą, np. -s, -sh, -ch, -ss lub na -o, -x.

Ja lubię czekoladę.
I like chocolate.

On codziennie wstaje o 7.
He gets up at 7 every day.

W przeczeniach używamy operatora DON’T i DOESN’T.

DOESN’T gdy przeczenie dotyczy  HE/ SHE / IT. DON’T do całej reszty. 😉

Ja tu nie mieszkam.
I don’t live here.

Ona nie ma psa.
She doesn’t have a dog.

 

W pytaniach „CZY” operator wędruje na sam początek. No, chyba, że chcemy zapytać GDZIE, JAK , DLACZEGO, itp., to wtedy pytanie szczegółowe będzie na początku. 😉

Czy ty lubisz czekoladę?
Do you like chocolate?

Czy on lubi psy?
Does he like dogs?

Gdzie oni mieszkają?
Where do they live?

Jakiego rodzaju samochód on ma?
What kid of car does he have?

 

3) Pytanie o wykonawcę czynności, czyli WHO lub czasami WHAT.

Struktura tych pytań jest inna on większości. W większości bowiem używamy operatora DO lub DOES. Trzeba jednak nadmienić, że opera dostosowujemy przecież właśnie do OSOBY, a skoro pytamy o wykonawcę czynności, to i operatora nie ma do czego dostosować. 😉 Stąd różnica w pytaniach. 😉

Efekt? Pytanie traktujemy trochę jak zdanie twierdzące i tak, jakbyśmy używali 3 osoby w l.poj. Innymi słowy –> dodajemy końcówkę -s   lub  -es.

Ewentualnie DOESN’T, jeśli pytanie tego wymaga. Np. Kto nie lubi kawy?

Kto tutaj mieszka?
Who lives here?

Kto daje ci kwiaty każdego dnia?
Who gives you flowers every day.

Co buduje kopce i nie za dobrze widzi?
What builds mounds and can’t see very well?

Kto nie lubi kawy?
Who doesn’t like coffee?

 

 

3 aplikacje, które szybko poprawią Twoją koncentrację

BUDŹ SIĘ WE WŁAŚCIWYM MOMENCIE

 

Chciałabym móc powiedzieć, że jestem masterem rutyny i dla dobra swojego zdrowia (fizycznego i psychicznego) mam pięknie uformowaną rutynę – wieczorną i poranną. I byłoby to monumentalne kłamstwo. 😛 Śpię za mało i nieregularnie. Stale zmieniają się moje pory zaśnięcia i pobudki, jak i również liczba godzin snu. Jeśli więc, jak ja, nie masz perspektyw na chodzenie spać o tej samej godzinie, trzeba sobie poradzić inaczej.

 

Wiesz pewnie, że nasz sen składa się z cyklów (faz).

W fazie 1 mózg przechodzi z fal alfa na fale theta – pojawiają się wtedy w umyśle dziwne, nielogiczne skojarzenia, zasypiamy. Fazie 2 również towarzyszą fale theta – zapadasz w sen – następuje wyłączenie świadomości. Faza 3 to faza przejściowa, w której mózg zwalniając swoją pracę z fal theta przechodzi w częstotliwość delta i w nich już pracuje do końca fazy 4. Obie te fazy to sen głęboki, w którym odpoczywasz (spada ciśnienie krwi, temperatura ciała, pojawia się głęboki oddech, itp.).

I uwaga! Na pewno tego doświadczyłaś – jeśli ktoś Cię w czasie trwania tej fazy obudzi, będziesz  senna i rozbita. Czasami tym kimś jest budzik…

 

WSKAZÓWKA: Zainstaluj aplikację Sleep Cycle. Zostawiasz na noc telefon na łóżku (podpięty do ładowarki, bo zżera dużo energii) i ustawiasz najpóźniejszą godzinę, o której chcesz się obudzić. Aplikacja analizuje dźwięk (np. wiercenie się przez sen) i na jego podstawie „ocenia” w jakiej znajdujesz się fazie. Gdy będziesz się zbliżać do końca cyklu oraz ustawionej wieczorem godziny pobudki, włączy się spokojny alarm, a po chwili wibracje.

Oczywiście najlepiej uregulować sen, przesypiać spokojnie 7-8 h w zależności od potrzeb ciała i pozwolić mu, aby samo się obudziło… Bajanie jednak zostawmy na kiedy indzie, bo której z nas uda się to faktycznie wcielić w życie?

 

 

 

TRENUJ UWAŻNOŚĆ (3 MIN DZIENNIE)

 

I tu również biję się w pierś – nie medytuję każdego dnia, choć powinnam. Samo stwierdzenie MEDYTACJA kojarzy nam się z jakimś buddyjskim mnichem… A chodzi po prostu o to, żeby na chwilę spróbować „wyłączyć myślenie” i maksymalnie skoncentrować na „tu i teraz”.

 

Zabawne jak wiele myśli napływa człowiekowi do głowy w ciągu 180 sekund… Bo tyle właśnie trwa podstawowa sesja treningu uważności (mindfulness practice) przy pomocy aplikacji Headspace. Czasem jest to koncentracja na oddechu, a czasem na stopniowym rozluźnieniu wszystkich części ciała.  I sama w ciągu tych 3 minut potrafię przeskoczyć w swojej głowie od japońskich poleceń w karate, do przygotowania obiadu, a potem jeszcze do kolejnego artykułu na bloga. Co tu kryć, jestem w tym do bani. 😛

 

Jednak gdy poświęcam te 3 minutki swojemu umysłowi (zwykle po śniadaniu), nawet gdy jest on szczególnie niezdyscyplinowany, a praktyka dłuuuuży się jak cholera, to potem jestem o wiele spokojniejsza, rzadziej tracę nad sobą panowanie i jestem znacznie produktywniejsza.

I najważniejsze – nie mam, jak to zwykle u mnie bywa, wrażenia, że życie ucieka mi między palcami, dzień po dniu.

 

 

 

RÓB PRZERWY (NA KRÓTKI SPACER)

 

Efektywniej byłoby „rusz d***ę do siłowni” :D, ale obiecałam, że sposoby będą szybkie, a wiele z nas uważa brak czasu za główną przeszkodzę w drodze do regularnych ćwiczeniach.

 

Wysiłek fizyczny, w drodze do poprawy koncentracji i pamięci, bije na głowę wszystkie inne praktyki (m.in. krzyżówki, naukę języków obcych, itp.). Jeśli jednak nie masz możliwości (ani chęci) wciśnięcia 30 min przebieżki czy machania hantlami, zadbaj przynajmniej o to, aby nie być przykutą do biurka.

 

WSKAZÓWKA: Work & Rest Timer – aplikacja przypomina o przerwach (sama możesz ustawić ich częstotliwość i długość) i o tym, że trzeba wstać od biurka. Jeśli jesteś np. w pracy i robienie przysiadów nie wydaje się najlepszym pomysłem ;p, po prostu się przejdź, może odetchnij świeżym powietrzem. Jeśli taka struktura dnia pracy wydaje Ci się niemożliwa (wiem, każda z nas czasami nie ma czasu nawet na zjedzenie czegoś), ustal sobie za cel przynajmniej jeden taki mini-spacer w ciągu dnia. JEDEN! Małymi kroczkami, ale w dobrą stronę. 😉


Cium, bum! 😉
Ania

 

Klucz do regularnej nauki angielskiego (i nie porzucania jej)

FORMOWANIE NAWYKÓW

Proces formowania niemal każdego nawyku jest identyczny.

Po jakiejś WSKAZÓWCE (którą może być prawie wszystko, np. pora dnia, osoba czy stan emocjonalny), następuje RUTYNA (np. nawyk), w celu uzyskania NAGRODY (np. również stanu emocjonalnego).

I w ten oto prosty sposób osoba zestresowana (nerwy = wskazówka) sięga po papierosa, zapala go (rutyna), ażeby się uspokoić (nagroda).

Jak więc uformować nowy nawyk? Nagrodzić proces. Wszak do tego dążymy – do poczucia wewnętrznego spokoju po papierosie, do euforii dzięki cukrowi we krwi po ciastku, do chwilowej satysfakcji i uczucia atrakcyjności po zakupie nowej torebki… Tylko, że… nie wszystkie nawyki są długoterminowe. Czym się różnią te niewypały od wieloletnich rutyn?

 

 

CZEGO NIKT CI NIE POWIEDZIAŁ O NAGRODACH

Czego nikt nam powiedział, to fakt, że aby nawyk został uformowany TRWALE, proces musi zostać wynagrodzony OD RAZU.

My, ludzie, mamy się za niesamowicie inteligentne stworzenia, a tak naprawdę nasze umysły potrafią być bardzo głupie. Nie sięgamy po to, co da nam długoterminową satysfakcję. Kierowani hedonizmem, sięgamy po to, co jest szybkie, łatwe i daje przyjemność i to daje ją JUŻ.

Zachowania, które są od razu karane, sprawiają, że ich UNIKAMY. Zachowania, które są z marszu wynagradzane, są POWIELANE.

Uważaj jednak co wybierzesz jako swoją nagrodę.

WSKAZÓWKA: Nagradzaj się po każdym, nawet najmniejszym, kroku przybliżającym Cię do opanowania języka. Nauczyłaś się 5 nowych słówek? Zjedz garść orzechów. Przesłuchałaś 3-minotyw podcast? Idź na krótki spacer. Zrobiłaś jedno zadanie w ćwiczeniach? Posłuchaj ulubionej piosenki. Nie czekaj z nagrodą do końca lekcji. To stanowczo za późno. Small wins, Honey 🙂 Small wins 🙂 Małe zwycięstwa 🙂

 

 

CEL NIE JEST WART FUNTA KŁAKÓW

Ironicznie, małymi kroczkami zbliżamy się do końca roku 2018 i początku 2019. Robisz postanowienia noworoczne? Ja zawsze tworzę taką listę. Przeczytałam więcej książek na temat ustalanie i realizowania celów, aniżeli jestem w stanie zliczyć.

A teraz słyszę, że to wszystko G*** warte. 😀

Ponieważ to nie cele budują nasze osiągnięcia. Wszak wszyscy kandydaci na dane stanowisko chcą dostać pracę. Wszyscy mają jednakowy cel. Wszyscy uczestnicy turnieju karate chcą zdobyć złoty medal, ale tylko jeden z nich ten cel osiąga. Skoro więc nie cele stanowią o wygranej, to klucza trzeba szukać gdzie indziej.

A konkretnie to w SYSTEMACH.

Bo to praktyka… to rutyna… to SYSTEMY różnią kandydatów. To NIENARUSZALNE standardy zwiększają szansę wygranej. To te nietykalne granice, respektowane dzień po dniu, trening po treningu, lekcja po lekcji, budują ekspertyzę i poziom mistrzostwa.

Nie cele. Systemy.

WSKAZÓWKA: zastanów się jaki system byłby dopasowany do TWOICH potrzeb? Kurs językowy? Indywidualne lekcje z lektorem? Zakład z koleżanką o pieniądze? Zabukowanie biletów lotniczych do Londynu? Pamiętaj: to, co działa na mnie, nie musi zadziałaś na Ciebie i vice versa. Co zbuduje sztywne ramy, które TY będziesz respektować, a które zmuszą Cię do podniesienia sobie poprzeczki i osiągnięcia rezultatów?

 

 

EBOOK – WORKBOOK
PREMIERA 10.06.19 R.

ZAPISY

 

 

 

NIE CZAS STANOWI O NAWYKU

Do wyboru, do koloru. Jedni mówią, że wyrobienie nawyku wymaga 21 dni, inni, że 40, a ostatnio najpopularniejsza jest liczba 60.

A to… jedna… wielka… bzdura.

Bo im bardziej pochylamy się nad zagadnieniem wyrabiania nawyków, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu: to NIE czas sprawia, że jest nam lżej wykonywać daną czynność. TO LICZBA POWTÓRZEŃ umacnia nawyk i przekształca go w zachowanie bardziej zautomatyzowane.

Możemy więc coś wykonywać raz na tydzień (np. gotować obiadu zaraz po powrocie z porannej mszy) i ten nawyk będzie bardziej zakorzeniony w naszym mózgu dzięki brakowi przerw, aniżeli inny, wykonywany 3 razy w tygodniu z intencją codzienności, ale z pominięciem powtórzeń.

To nie czas, TO REPETY.

WSKAZÓWKA: Zainstaluj w telefonie aplikację, w której będziesz mogła odhaczać wykonane powtórzenia, np. HabitBull. Możesz w niej ustalić jak często chcesz wykonywać daną czynność i to właśnie według samodzielnie wybranego standardu będziesz oceniana 🙂 Chcesz każdego dnia? Będzie każdego dnia. Chcesz co niedzielę? Będzie co niedzielę 😉

 

WRONY I TE SPRAWY

Wiesz co to asymilacja? Według Wikipedii to: „proces określający całokształt zmian społecznych i psychicznych, jakim ulegają jednostki, odłączając się od swojej grupy i przystosowując się do życia w innej grupie o odmiennej kulturze”.

Innymi słowy, gdy zmieniamy grupę, dostosowujemy się do niej. Proste: z kim przystajesz, takim się stajesz. Pisałam już o tym: statystycznie, jesteśmy średnią 5 osób, z którymi spędzamy najwięcej czasu.

W przełożeniu na nawyki: wybieraj grupy, w których zachowanie pożądane jest NORMĄ.

Są domy, gdzie zdrowe jedzenie to standard Są też takie, gdzie każdy obiad ocieka tłuszczem.

Są pary, które spędzają czas wędrując po górach. A są też takie, które każdego wieczoru zajadają się pizzą przed telewizorem.

Są firmy, gdzie każdy pracownik po 8 godzinach (i ani minuty dłużej) ucieka do domu. A są też i takie, gdzie „nabicie” mniej, niż 10 h, oznacza wstyd i zaniedbanie pracy.

W ogólnym rozrachunku, nie musimy podnosić sobie poprzeczki. To środowisko nam ją podniesie, jeśli tylko dołączymy do odpowiedniej grupy.

WSKAZÓWKA: wystrzegaj się zbyt wysokiego poziomu. Jest to nieco sprzeczne z intuicją, jednak ogromna różnica między poziomem naszych umiejętności, a poziomem wiedzy rówieśników, może być bardzo demotywująca. Koledzy z grupy mają nas „ciągnąć do góry” pokazując drogę, nie dawać poczucie, że jesteśmy „marnością nad marnościami”. 😉 Wybrany przez nas poziom powinien być „trudny, lecz osiągalny”. 😉

 

 

Dla tych z Was, moje Drogie Panie <3, które chciałyby poczytać więcej o procesie formowana nawyków, odsyłam do „Atomic Habits” James’a Clear’a. 😉 Sama, niestety, taka mądra nie jestem i to w oparciu o jego ekspertyzę napisałam powyższy artykuł. 😉

KSIĄŻKA – Przełam barierę językową.

Kochani 🙂
Dziś premiera mojej drugiej książki! <EXCITED!>

Klikając na okładkę lub tytuł poniżej, zostaniecie przekierowani na stronę wydawnictwa. 😉

 

Break the Barrier
Przełam barierę językową

 

Niżej znajdziecie dedykację oraz jej fragment. 🙂

ENJOY!

 

 

 

Książkę dedykuję tej zahukanej i zakompleksionej Ani sprzed dziesięciu lat. Kto by pomyślał, że upór i przekora wyjdą Ci
na dobre 🙂 ?

 

Przesyłam też masę pozytywnej energii wszystkim innym nieśmiałym „Aniom” (uczniom i kursantom): starszym i młodszym,
z małych wiosek i dużych miast, tych na początku swojej drogi do płynności czy na jej końcu — żebyście to Wy, a nie Wasze
lęki, dyktowali warunki Waszego rozwoju.

Chciałabym również podziękować moim nauczycielom angielskiego, w szczególności Pani Basi Bednarczyk, śp. Jerzemu
Mozolowi oraz Pani Anecie Materniak. Mieliście większy wkład w moją edukację, niż sądzicie.

 

 

 

CICHO SZA! MOŻE SIĘ UPIECZE!

 

Jaka jest największa wada naszego systemu edukacyjnego? Jest nieefektywny, wiadomo. Ale jakie są konkretne przyczyny braku rezultatów, które by nas satysfakcjonowały? Przede wszystkim fakt, że zamiast uczyć się świadomie i z nastawieniem wykorzystania zdobytej wiedzy, stosujemy zasadę 3 x Z, tzn. zakuć, zdać i zapomnieć. Nie trzeba nikomu mówić, że nie ma w tym za grosz logiki. W końcu marnowanie naszych beztroskich lat życia na powtarzanie faktów, które przydadzą się jedynie do wpisania cyferki do kolumny w dzienniku, nie napawa optymizmem.

 

Całokształt jest tym bardziej bolesny, że nasza ścieżka edukacyjna została zaprojektowana na wzór szkieletu ryby: materiał realizowany w różnych szkołach jest (lub powinien być) bardzo zbliżony, z tą jednak różnicą, że w kolejnych klasach jest przerabiany nieco dokładniej. Innymi słowy: uczymy się w kółko tego samego, nierzadko rok w rok, czytamy dziesiątki, jeśli nie setki podręczników, nie pamiętamy z tego nic, po czym kierujemy swoje kroki w stronę wyższej edukacji lub pracy.

 

I po co, pytam? Ale nie o tym chciałam. Do brzegu więc, do brzegu.

 

Moja puenta jest następująca: jeżeli przez lata ucieramy schemat, w którym zakuwamy i zapominamy, i to W PEŁNI ŚWIADOMIE I INTENCJONALNIE, to w jaki sposób mamy się nauczyć języka, który wymaga zdobywania wiedzy tak, aby zagościła ona w mózgu na stałe? Jak mamy poszerzać swoje horyzonty, skoro tak bardzo nawykliśmy do toku rozumowania, w którym „może się upiecze” jest czymś naturalnym? I dlaczego, do cholery, nikt nam nie powiedział na starcie, że MAMY PRAWO NIE WIEDZIEĆ I PYTAĆ? Życie byłoby o wiele prostsze, gdyby dać sobie pozwolenie na braki. Bo w końcu jak inaczej możemy załatać dziury w wiedzy, jeśli nie wiemy, jak to zrobić ani gdzie się one znajdują?

 

W praktyce oznacza to, że w większości przypadków sami nie damy sobie z tym rady, ponieważ nie możemy użyć narzędzi, których nie posiadamy. Nie możemy ich też pożyczyć, bo przecież nie chcemy, żeby o tych dziurach ktokolwiek się dowiedział. Z czym nas to zostawia?

Jak poszerzyć swój zasób słownictwa

Lower your expectations in the short-term so that you can have extremely large goals in the long-term.

Obniż swoje krótkoterminowe oczekiwania, żeby móc ustanawiać ogromne długoterminowe cele.

Tim Ferriss

Na początku napisałam długi i wyszukany wstęp do tego posta, ale w ostatecznym rozrachunku stwierdziłam, że przejdę od razu do rzeczy. 😉  You’re welcome! 😀 😉

 

Jak uniknąć ciągłego zaczynania od nowa?

Nie przerywać. 😀

Jak nie przerywać? Ustawiać sobie (krótkoterminowo) poprzeczkę bardzo, bardzo… BARDZO nisko.

Wybrać ścieżkę najmniejszego oporu, ponieważ to przełamanie tej wewnętrznej niechęci do rozpoczęcia działania jest najtrudniejsze.

Innymi słowy – ucz się JEDNEGO słowa dziennie.

Jedno słowo niczego nie zmieni, powiesz. Przecież poszerzanie zasobu słownictwa, czy to w angielskim czy jakimkolwiek innym języku obcym, to kolosalne zadanie, które nigdy się tak naprawdę nie skończy.

Prawda. Nikt Ci jednak nie każe poprzestać na tym jednym słówku, gdy tylko je „odhaczysz”. Po prostu daj sobie pozwolenie na niższe standardy. Zrobisz więcej? Super. Nie? Luz – plan na dany dzień i tak został zrealizowany.

Dbaj o stawianie pojedynczych cegieł, a mur zadba już sam o siebie.

 

A żeby się łatwiej budowało, niżej lista stron i aplikacji, które są oparte na koncepcji „the word of the day”, czyli słówka na dany dzień. 😉

 

 

STRONY WWW:

Merriam-Webster

Wordthink

Learner’s Dictionary

 

APLIKACJE:

  1. Word of the Day
  2. Vocabulary Builder

 

 

 

 

 

Dlaczego dzieci uczą się języków obcych szybciej

JEDNO WIELKIE KŁAMSTWO

Tak po prawdzie, po przekalkulowaniu liczby godzin spędzonych na przyswajaniu języka, to właściwie moglibyście stwierdzić, że… wcale nie uczą się szybciej.

ZONK.

No, może trochę. Nim wymienię, co działa na ich korzyść, wyjaśnię może co miałam na myśli kwestionując tą powszechną opinię.

Szacuje się, że aby osiągnąć poziom C2 w angielskim, czyli płynność w posługiwaniu się językiem angielskim, trzeba mu poświęcić około 1200 h. Jak to wygląda w przypadku typowego 6-latka?

6 lat życia x 365 dni w roku x 14 h gdy nie śpi (co można by zwiększyć, bo gdy śpimy mózg przecież nadal pracuje, ale OK), daje nam 30 660 h.

Nasze marne 1200 h przeciwko ich 30 000 z hakiem.

Nadaje świeżej perspektywy, prawda?

Nie kwestionuję jednak kilku faktów, które działają na korzyść dzieciaków i które pomagają przyswoić im dowolny język obcy szybciej, a moglibyśmy do nich zaliczyć między innymi to, że…

 

 

 

NIE KWESTIONUJĄ SWOJEJ INTELIGENCJI I ZDOLNOŚCI DO

NAUKI

Nigdy nie spotykamy dzieci, które twierdzą, że nie mają talentu do języków. Nie zastanawiają się czy są w stanie przyswoić wyjątkowo trudne słówko – po prostu od razu przechodzą do procesu nauki. Z zasady, nikt im nigdy nie mówi, że są humanistami czy umysłami ścisłymi, po prostu dostają „czyste konto” i nawet nie moment nie przystają, żeby się zastanowić czy efekt końcowy będzie ich zadowalał. Ot, skupiają się na zadaniu.

 

 

 

NIE CIERPIĄ Z POWODU BARIERY JĘZYKOWEJ

Choć ta część będzie zależała też od naszej definicji bariery językowej. Jeżeli przyjmiemy, że jest nią nieśmiałość, to możemy zostać zmuszeni do zmiany perspektywy.

Moja skromna osoba stukająca teraz w klawisze klawiatury, gdy pierwszy raz weszła do przedszkola, stanęła jak wryta i odmówiła ruszenia się z miejsca, „bo nikogo przecież tam nie znała”.

Nieśmiałość też jest formą bariery językowej, jednak szanse na to, że spotkamy otwarte i ciekawe świata dziecko, są o wiele większe, aniżeli spotkanie osoby dorosłej z takim właśnie podejściem. Dlatego tak ważne jest, żeby zachęcać dziecko do podejmowania kolejnych prób działania, pomimo ewentualnych nieudanych prób. Im bardziej przeżywamy „porażki” i „upokorzenia”, tym trudniej nam się później otworzyć i spróbować po raz kolejny.

 

 

 

UCZĄ SIĘ JĘZYKA, NIE O JĘZYKU

I, żeby było jasne, ja również uczę swoich kursantów zasad gramatyki i tego, jak mówić poprawnie. Uważam jednak, że

1) przedstawienie tych zasad powinno być zrozumiałe dla umysłu, w preferowany przez niego sposób tak, aby nie bolało,

2) gramatyka bez przełożenia na komunikację jest tylko zaśmiecaniem sobie umysłu – język ma służyć do przekazywania informacji, a gramatyka jest tylko jednym ze środków do celu (np. wyrażenie przeszłości, przyszłości, itp.). Sama w sobie nie będzie służyła do niczego, a nawet stanie się kulą u nogi, jeżeli martwienie się o poprawność zacznie nas powstrzymywać przed otwieraniem ust i rozmową z drugim człowiekiem.

Jak więc się uczyć języka? Praktycznie. Pamiętając, że to nieco bardziej złożone narzędzie do komunikacji. Taki klucz, który otwiera nam różne skrytki. „Tajemny kod”, dzięki którymi możemy rozmawiać z ludźmi, z którymi w przeciwnym razie konwersacje byłyby niemożliwa. 😉

 

 

NIE DOŚWIADCZAJĄ PRZEŁADOWANIA INFORMACYJNEGO

Życie w dobie informacyjnej, a nie industrialnej, choć dające ogrom możliwości, ma swoją cenę. Podobno w 2015 roku ilość danych, które dostawały się do ludzkiego umysłu, była pięciokrotnie większa, niż ta, z roku 1986. Nasz mózg nie nadąża za postępem. Projektujemy komputery, które rzekomo mają przetwarzać za nas dane, wiemy jednak, że to za mało.

Tzw. „brain fog” (brain – mózg, fog – mgła) stała się czymś tak powszechnym, że prawie niezauważalnym. Jest to rodzaj kognitywnej dysfunkcji, a wiąże się z problemami z pamięcią i koncentracją oraz brakiem klarowności umysłu. Nasze umysły są już tak przeładowane, że nie są w stanie więcej wchłonąć. Małe dzieci na szczęście (i na razie) nie mają tego problemu.

 

 

Jak się wreszcie nauczyć angielskiego?

VIDEO

 

 

 

Gdybym miała stworzyć listę najczęściej zadawanych lektorom pytań, to wspomniane w tytule znalazłoby się na jej szczycie.

Najczęściej towarzyszą mu też powody, dla których jeszcze języka ktoś nie opanował (prawdopodobnie „brak talentu do języków”, „brak czasu” i „starość” będą miały z tym „coś wspólnego”, w każdym razie według rozmówcy).

I, jak zawsze, podkreślam – ja też mam plany, z wdrożeniem których się ociągam i znajduję milion powodów, ażeby ich nie wcielić w życie. Każdego dnia jednak walczę z tą tendencją i do tego samego zachęcam Was.

 

Ostatnio usłyszałam bardzo mądre stwierdzenie:

ALBO MASZ CZAS, ALBO SWOJE WYMÓWKI.

 

Bo przecież gdybym obiecała Wam milion dolarów w zamian za opanowanie języka w 6 miesięcy, coś mi mówi, że wszyscy odkryliby w sobie dotąd niepoznane pokłady energii i talentu językowego. 😀

Stworzyłam więc dla Was listę moich ulubionych metod, technik i zasad nauki języka angielskiego. Niech Wam służą. 😉

 

 

BILECIKI DO KONTROLI

 

Co najbardziej motywuje człowieka do kupna biletu MPK? Wizja kanara kontrolującego bilety (a co za tym idzie, mandatu). 😛

Co najbardziej motywuje kursanta do nauki? Poczucie wstydu przed lektorem (i/lub grupą) spowodowane brakiem zadania lub wiedzy.

Statystyki nie kłamią – źródło negatywnej motywacji (lęk) działa o wiele silniej, aniżeli pozytywnej (chęć osiągnięcia celu).

Nie licz na wewnętrzną motywację, bo się przeliczysz. Licz na systemy, tj. prywatne lekcje czy kurs językowy (najlepiej w malutkiej grupie). Jeżeli nie będzie komu machać nad Tobą przysłowiowym kijem, nie będzie Ci się chciało nawet ruszyć z miejsca.

 

 

 

MÓZG NICZYM CZARNA DZIURA – SŁÓWKA

 

Nie bez powodu mówimy, że umysł małego dziecka chłonie informacje, jak gąbka. Jest on jeszcze niczym nie skażony i nie zanieczyszczony bzdurnymi faktami.

Młodzież i dorośli to zupełnie inna historia. My potrzebujemy skojarzeń i haczyków, wszak

Uczenie się to łączenie nowych informacji ze starymi.

Niezbędny jest więc jakiś łącznik między jednym, a drugim.

Dlatego też gdy chcę opanować nowe słówko, to na 90% wybiorę MNEMOTECHNIKI.

Spojrzę na słówko czy wyrażenie, zastanowię się co przypomina mi jego początek,

np. EQUANIMITY /ˌekwəˈnɪməti/, czyli stan spokoju umysłu w stresującej sytuacji  😉

Słowo zaczyna się od E… myślę więc o mojej mamie, która ma na imię Ela 😉

QUA… – kojarzy mi się z AQUA, czyli z wodą.

Druga część słowa przywodzi mi na myśl słowo „ANONIMOWY”.

I tak tworzę całą historię. Np. Moja mama, Ela, zachowuje spokojny stan umysłu, gdy pije sobie w kącie wodę, nikt jej nie zna i zachowuje swoją anonimowość.

EQUANIMITY.

Absurdalne? I dobrze. To znaczy, że zostanie w mojej głowie na długo. 😉

 

 

 

A CO Z GRAMATYKĄ?

Gramatyka powinna być środkiem do komunikacji, czyli przekazywania informacji. Przyswajanie jej bez przełożenia na praktykę jest tylko zaśmiecaniem sobie umysłu.

Najpierw samodzielnie przyswajając zasady gramatyki, a potem przekazując je dalej moim kursantom, wyrobiłam sobie nawyk załatwiania sprawy w dwóch krokach.

W pierwszej kolejności, o ile to możliwe, używam elementów graficznych, kolorów, rysunków – wszystkiego, co pobudzi wyobraźnię i skutecznie odzwierciedli zagadnienie, które próbuję przyswoić lub pokazać.

Drugi krok to budowanie (i zmuszanie do tego uczniów) wypowiedzi w taki sposób, aby konkretny element gramatyczny został wykorzystany. I jedziemy aż do znudzenia (to jest pełnej automatyzacji 😀 ).

Jeśli więc uczę konkretnego czasu, po zaprezentowaniu zasad, mówimy, mówimy, mówimy… Tak stawiam kursantowi (lub sobie, jeśli sama się uczę) pytania, aby był zmuszony do udzielenia odpowiedzi przy pomocy omawianej struktury.

Musimy „przemielić” jak najwięcej przykładów i przełożyć je na mówienie (uwzględniając przede wszystkim praktyczne i użyteczne przykłady, o ile to nie jest oczywiste). Wszak po to się właśnie uczymy języka – żeby go używać i się komunikować 🙂

 

 

 

W PRZYPADKU CZŁOWIEKA INTELIGENTNEGO RUTYNA JEST OZNAKĄ AMBICJI

 

Cytat autorstwa W.H Auden’a.

Gdyby informacje były rozwiązaniem problemów, wszyscy chodzilibyśmy z 6-pakiem, znali po kilka języków i zakładali własne firmy, które przynosiłyby 6-7-cyfrowy dochód 😛

Problem nie tkwi więc zwykle w tym, że czegoś nie wiemy. Mało tego – w zdecydowanej większości przypadków zdajemy sobie sprawę z tego, co POWINNIŚMY zrobić. Po prostu tego nie robimy, bo to właśnie akcja, nie myśl, jest najtrudniejsza.

Jak zwiększyć swoje szanse na sukces? Zaczynając od wyrobienia sobie małego, bezbolesnego nawyku. Może będzie to aplikacja w telefonie, a może samoprzylepne karteczki na lustrze w łazience. Potrzebujemy czegoś, co sprawi, że proces przyswajania będzie tak automatyczny, jak to tylko możliwe. Zwykle niestety tak bardzo fiksujemy się na „właściwej” metodzie, że nawet nie zaczynamy. Zapominamy o tym, że jeśli mamy znaleźć tą idealną DLA NAS, to odbędzie się to wyłącznie przez próby i błędy. Kluczowe jest więc wyrobienie właściwego nawyku. Potem będziemy mogli go zmodyfikować wedle uznania.

Znów, nie należy polegać na wewnętrznej motywacji.

Najwięksi geniusze świata opierali dzieła swojego życia na rutynach i nawykach. Myślę, że możemy się zgodzić – skoro oni muszą, to my, szaraczki, tym bardziej 😉

 

 

 

POCZUJ TEN DRESZCZYK EMOCJI I MÓW

 

I nie możemy nawet powiedzieć, że nie mamy z kim, bo portali do wymiany językowej jest w tym momencie od cholery.

Wystarczy wpisać w GOOGLE „penpal” czy „language exchange”, zarejestrować się na którejś se stron i zagadać do przypadkowej osoby.

Piękno całości polega m.in. na tym, że jeżeli zaliczymy jakąś wtopę (a to przecież lęk przed błędem i zbłaźnieniem się są głównymi przyczynami bariery), nie będziemy musieli więcej zamienić z tą osobą kolejnego słowa, jeśli takie będzie nasze życzenie.

Pogaduchy z obcokrajowcem z drugiego końca globu mogą nas tak przerażać, że znowu schowamy się w swojej norce i nie wrócimy do angielskiego przez kolejne miesiące. A może warto podejść do tego, jak do ćwiczenia lub przygody i spróbować, choćby jeden raz?

Nie dowiesz się, jeśli nie sprawdzisz. 🙂

 

 

ŻADNYCH WYJĄTKÓW

 

Powiem krótko – żadnych przystanków. Żadnej taryfy ulgowej. Nie oznacza to, że musimy każdego dnia zarzynać przez 2 h kując z fiszek. Jeśli jednak nauka języka nie jest naszą drugą naturą, nie należy pozwalać sobie na dni, gdy nie zwiększymy swojego zasobu słówek choćby o jeden element.

Niektóre z Pań mogą kojarzyć to z regularnymi ćwiczeniami lub dietą 😉 Jak trzymamy się w karbach, dajemy radę. Ale jeśli odpuścimy sobie, choćby na jeden dzień…

 

 

 

 

 

6 sposobów na powiedzenie LUBIĘ po angielsku :)

FILMIK

 

 

Musimy oczywiście zacząć od samych podstaw, to jest

1. LIKE

i

2. LOVE

Nim przejdziemy do bardziej wyszukanych wyrażeń, musimy ogarnąć bazę.

Po LIKE i LOVE (jak i po większości czasowników odnoszących się do preferencji) wybierzemy zwykle jedną z dwóch dróg:

1) podamy CO lubimy czy też kochamy (tj. rzeczownik)

Np. I like ice cream.

2) powiemy CO lubimy/kochamy ROBIĆ (tj. czasownik + …ing)

Np. I love reading books.

 

3. Trzecim najczęściej używanym czasownikiem jest ENJOY i kładzie on nacisk na PRZYJEMNOŚĆ, JAKĄ (ROBIENIE CZEGOŚ) NAM SPRAWIA.Częściej, niż rzadziej, znajdziemy po tym słowie czasownik + ing,  aniżeli rzeczownik (choć ten też może w tym miejscu wystąpić).

Np. I enjoy running. – Bieganie sprawia mi przyjemność.

Np. I enjoy your company. – Lubię Twoje towarzystwo.

 

Ciekawostka. Kursanci bardzo często pytają jak życzyć komuś smacznego.

Enjoy your meal!

Jeśli natomiast zostajemy w hotelu czy siadamy przy stoliku w restauracji, obsługa hotelowa może nam życzyć udanego pobytu czy przyjemnego wieczoru.

Np. Enjoy your stay!

Np. Enjoy your evening!

 

Kolejnymi opcjami są wyrażenia „to be fond of” oraz „to be keen on”, które często są uznawane za synonimy, ale może po kolei.

4. „TO BE FOND OF” sugeruje zwykle, że mamy do kogoś lub czegoś słabość.

Przykładowo, dziadek mógłby powiedzieć, że

He is fond of his youngest grandchild. – Ma słabość do swojego najmłodszego wnuczka czy wnuczki.

Zwracamy uwagę na to, że musimy w tych wyrażeniach odmienić przez osoby czasownik BYĆ.

5. Alternatywą jest „TO BE KEEN ON” i w tym przypadku podkreślamy raczej nasze ZAINTERESOWANIA i AKTYWNOŚĆ.
Np. He is keen on bowling.

 

6. Ostatnim wyrażeniem na dziś jest „TO BE INTO SOMETHING”, jeśli chcemy powiedzieć, że coś nas pasjonuje czy, kolokwialnie ujmując, kręci. 😉

Np. She is into motorcycles.

lub

Np. She is into guys who drive motorcycles.

Hej, nie oceniajcie! Wszyscy mamy swoje słabości! ;D

 

Gdy coś jest wygodne: COMFORTABLE & CONVENIENT

Gdy jeszcze pracowałam w szkole językowej (ach, te czasy prowadzenia zajęć w firmach o godzinie 7 rano, sooooo not missing this 😀 ) w czasie którejś dyskusji wyszło, że jeden z moich kursantów mieszkał 10 minut PIESZO od swojego miejsca pracy. Wszyscy oczywiście skomentowaliśmy, że to bardzo WYGODNE mieć taki niewielki dystans do pokonania każdego dnia. Jeśli jednak określilibyśmy sytuację jako COMFORTABLE, popełnilibyśmy BŁĄD. Dlaczego? 😉

 

VIDEO

 

 

 

Możemy wyróżnić przynajmniej dwa rodzaje słowa WYGODNY w języku angielskim.

 

Pierwszy to COMFORTABLE.

Czyli komfortowy, przyjemny, sugerujący rozluźnienie i relaks.

Komfortowy może być więc fotel (a comfortable armchair), pokój (a comfortable room) czy np. pozycja (a comfortable position), w której siedzimy.

Możemy komuś powiedzieć, że dobrze/komfortowo się z nimi czujemy. –> I feel very comfortable with you.

A jak przyjąć znajomą, która wpadła na kawę? Mówimy jej, żeby się rozgościła –> Make yourself comfortable.

 

 

Po drugiej stronie mamy CONVENIENT, czyli słowo, które trafniej przetłumaczylibyśmy jako DOGODNY, tzn. sugerujący coś prostego, łatwego, bezproblemowego i tak po prostu – na rękę. 😉

Jeśli więc pokonanie dystansu między domem, a pracą, zajmuje np. 3 min, możemy powiedzieć, że to bardzo „wygodne”.

This is convenient.

Sama lokalizacja może być określona mianem dogodnej

a convenient location

Co jeszcze może być wygodne w tym tego słowa znaczeniu? Np. parking, który znajduje się blisko sklepu czy domu (a convenient parking) czy podróżowanie samochodem, a nie autobusem (travelling by car is convenient).

Ktoś może mieć też wygodną wymówkę od problematycznego zadania (a convenient excuse).

A jeśli chcemy być grzeczni wobec rozmówcy, z którym ustalamy termin spotkania, powiemy, że możemy się spotkać o czasie i w miejscu najbardziej dla niego dogodnych.

Tj.

We can meet at time and place most convenient to you.

JOB czy WORK ?

Jednym z najczęściej popełnianych błędów w języku angielskim jest ten w użyciu słów „JOB” i „WORK”. Nikogo to jednak nie powinno dziwić biorąc pod uwagę częstotliwość poruszania tematu. Jakby tego było mało, gdzieś w tle pojawia się jeszcze „PROFESSION” i „OCCUPATION”. Kiedy więc używać którego?

VIDEO

 

JOB

JOB, to zasadniczo stanowisko czy też etat, który zapewnia nam pracodawca. Gdy więc jesteśmy bezrobotni, mówimy, że nie mamy pracy.

I don’t have a job.

Wtedy przeglądamy w sieci JOB OFFERS, czyli oferty pracy.

Gdy znajdziemy interesujące nas ogłoszenie zwykle aplikujemy.

 We apply for a job.

I wreszcie dostajemy pracę.

We get a job.

Niektórzy z nas mogą się też pochwalić pracą, która jest dobrze płatna, a więc jeśli koleżanka dobrze zarabia, możemy powiedzieć, że

she has a well-paid job.

 

 

 

WORK

Słowo WORK oznacza jednak coś innego. Nie jest to już stanowisko, a najczęściej ilość zadań lub miejsce.

Dlatego też, gdy mam dużo pracy do wykonania, mogę powiedzieć, że

I have a lot of work to do.

Jednak, gdy ktoś do mnie dzwoni, a ja akurat nie mogę rozmawiać, bo prowadzę zajęcia czy szkolenie, mogę powiedzieć, że jestem w pracy, tj.

I am at work.

 

 

PROFESSION

Słowo PROFESSION jest dosyć sugestywne i oznacza oczywiście profesję, a to sugeruje zwykle jakiś niezbędny trening, wiedzę, kwalifikacje czy umiejętności. Z tego też względu do tej grupy możemy zaliczyć, np. lekarzy. Teoretycznie więc mogłabym powiedzieć, że moją profesją jest „English teacher”, ponieważ, mimo innych szkół i studiów, to filologia stała się moim głównym wykształceniem. Nie oznacza to jednak, że pracuję jako nauczyciel, bo choć w życiu codziennym uczę angielskiego, to oficjalnie jestem kategoryzowana jako przedsiębiorca.

Co więc jeśli ktoś nie pracuje w swoim zawodzie i utrzymuje się z czegoś zupełnie innego, niż to, w czym się szkolił? Co jeśli taki lekarz wcale nie leczy, a pracuje np. jako kelner?

 

OCCUPATION

Wtedy właśnie mówimy o OCCUPATION, czyli zajęciu, innymi słowy pracy, dzięki której się utrzymujemy i zarabiamy na życie.

E.g. I earn my living as a waiter.   LUB

E.g. I make my living as a waiter.