Czy kupione fiszki to dobry pomysł?

TYLE ZALET…

Uwielbiam naukę przy pomocy fiszek! Dają możliwość nauki na wyrywki, pozwalają odseparować przyswojony materiał od tego wymagającego powtórki i są mobilne.

Wiele osób wychodzi z założenia, że można pójść o krok dalej i jeszcze bardziej przyspieszyć proces nauki. Po co się bawić nożyczkami, skoro fiszki od wydawcy są już pocięte? Nie musimy się martwić o poprawność zapisu, a tłumaczenie wydrukowane na odwrocie zapewnia dodatkową oszczędność czasu, którego nie musimy spędzać przy translatorach.

 

PIERWSZE „ALE” – CZCIONKA

A konkretnie identyczna czcionka. Jedna z zasad efektywnej nauki, to unikatowość materiału. Zapamiętujemy przede wszystkim obrazy, a fiszki, które są zapisany w niemal identyczny sposób (typ czcionki, części pogrubione, układ zapisu) prawie niczym się od siebie wizualnie nie różnią.

 

PO DRUGIE – BRAK KOLORÓW

Im bardziej kolorowo i pstrokato, tym szybciej wejdzie do głowy. Wielu uzna to za bezczeszczenie literatury, ale prawie wszystkie moje książki mają zapisane marginesy, a ich strony są zakreślone rażącymi oczy markerami ? Kolor przykuwa uwagę, zapada w pamięć i sto razy wolę mieć pobazgraną książkę, z której coś wyniosłam, niż nieskazitelną połączoną z moją pustą głową. Czerń i biel ma swój urok, ale rzadko są efektywne w nauce.

 

PO TRZECIE – BRAK HACZYKÓW I MNEMOTECHNIK

Będą w liceum nie potrafiłam zrozumieć dlaczego mimo maksymalnej koncentracji na zajęciach nie potrafiłam zapamiętać wykładanego materiału. Widać „nie miałam talentu, słaba pamięć, powinnam była się starać jeszcze bardziej, problemy z koncentracją”. Dziwne, bo będąc o kilka lat starszą (a podobno z wiekiem pamięć jest coraz gorsza), na piątym roku studiów dostałam stypendium naukowe.
Moją chęć do nauki uratowały książki o technikach efektywnej nauki. Mnemotechniki, zabawne historyjki, wyobraźnia, wizualizacje, mapy myśli – wszystkie dostarczają nam punktów zaczepienia – jakichś haczylów, które pomagają wyobraźni. Jeżeli ktoś nie wie jak przywołać informację, prawdopodobnie będzie skazany na moje dawne podejście – rycie na blachę, powtarzanie w kółko chodząc po pokoju lub wpatrując w sufit i modląc, żeby pamięć nie zawiodła. Nic nam z fiszek, jeśli nie wiemy jak je zmodyfikować dla własnych potrzeb i pod kątem współpracy z umysłem.

 

POINTA

Gotowe fiszki tak, ale… gdy wiemy jak je modyfikować i w jaki sposób się przy ich pomocy uczyć. W przeciwnym razie skończymy ze stosikiem kartoników, które najpierw będą wyglądać w naszych oczach identycznie, a potem (niesłusznie) obniżą nam samoocenę.